Cześć!
Po kilku tygodniach od adopcji pora na pierwszą porcję newsów od duetu Aleksandra & Krzysztof
Znając charakter Oleńki, a także fakt, że od prawie 2 (!) lat jest księżniczką na włościach zdecydowaliśmy się przeprowadzić socjalizację z izolacją. Z perspektywy czasu widzimy, że to było dobre posunięcie - gwarantujące Oli bezpieczeństwo, którego tak bardzo potrzebowała i dające czas Krzyśkowi na oswojenie się z zupełnie nową sytuacją (przypuszczamy, że kotem domowym nie był albo nigdy albo dawno temu - "współżycia" rodzinnego ewidentnie się uczy).
Początki były trudne. Przez pierwszy tydzień ze sobą przebywały tylko po kilka minut - sprawiedliwie się dzieliliśmy, przebywając na zmianę z kotami. Przeprowadzaliśmy wymianę zapachów. Ola się foszyła na nas, a na Krzyśka syczała. Krzysia ciężko było upilnować - wyskakiwał z osobnego pomieszczenia przy każdej okazji. Byliśmy jednak cierpliwi i gdy tylko Ola przestała reagować na widok innego kota agresją - zdecydowaliśmy się pójść o krok dalej.
Bawiliśmy się z nimi jednocześnie, rozmawialiśmy (:)) - odpowiedni ton głosu działa na Olę uspokajająco, dawaliśmy smakołyki w sytuacjach, w których koty wykazywały względem siebie pozytywne gesty, przytulaliśmy, braliśmy home office, żeby mieć czas integrować koty. Wydaje się, że to wszystko procentuje.
Jak sytuacja wygląda obecnie? Krzysiek spędza z nami popołudnia, wieczory, noce i poranki - jeszcze przez ok. tydzień na czas, kiedy nie ma nas w domu i nie nadzorujemy ich zachowania będzie izolowany. W ich relacjach jest przełom (jak na Oleńkę

). Koty się obwąchują, ocierają pyszczkami, czasem nawet poliżą po mordkach (a inicjatywa jest po obu stronach!), więc liczymy, że to dobry znak. Przez większość czasu zachowują się względem siebie neutralnie, a nawet i całkiem pozytywnie (siedzą obok siebie, jedzą z misek, które są obok siebie - bez aktów agresji, czasem się obok siebie położą), natomiast od czasu do czasu Olka podgryzie Krzyśka (:)), ale Krzysiu wcale nie jest taka słodka ciapa i Olkę też pogoni. Wtedy ona wydaje z siebie dość straszny dźwięk, ale żadna krzywda się jej nie dzieje. Teraz nawet już po takim pogonieniu się nie chowa. Wydaje nam się, że najczęściej takie sytuacje mają miejsce, gdy Krzysiek jest w trybie zabawy i dość nieopatrznie wtedy naciera na Olkę. Zobaczymy.
Sam Krzysiek - no boski. W mig obczaił wszystkie miejscówki Olki, cały czas obserwuje jej zachowania i je powtarza

Bardzo lubi się bawić - dotychczas nietknięte zabawki mają drugie życie - co więcej - Olka je też zaczęła zauważać. Stoicki spokój to jego domena - na większość zaczepek Olki (których jest coraz mniej) w ogóle nie reaguje, ale jak jej łapą przyłoży, to raz, a porządnie (po prostu ją powali i idzie dalej). Wbrew temu spokojowi wydaje się być kotem, który nie da sobie wejść na głowę - myślimy, że w stadzie był raczej samcem alfa. Kocha jeść - do wszystkich misek uprawia "marsz legionisty" - po prostu taranuje wszystko po drodze, by się tylko do nich dobrać. Pewnie niejeden raz w życiu głodował, więc che się najeść na zapas. Ten mix jedzenia i trochę stresu przyczyniły się do tego, że raz zrobił rzadką kupę, w końcówce której zauważyliśmy odrobinę krwi. Na szczęście po antybiotykach wszystko przeszło jak ręką odjął. Poza tym trzyma się w zdrowiu i dobrym humorze
Kilka fotek, które udało się nam w międzyczasie pstryknąć (oczywiście można wrzucić na FB):
https://goo.gl/photos/t9cCN3WzHoUqGXhX9
Jesteśmy raczej dobrej myśli co do ich relacji. Za wszelkie komentarze i wskazówki będziemy wdzięczni
Pozdrowienia od nas i kociaków!