Myszkin, Dunia i Nastia
Moderatorzy: crestwood, Migotka
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Łóżeczko
Młodziaki z Coco żyją jak, za przeproszeniem, pies z kotem. Dlatego gdy idziemy spać, by w nocy nie fruwały wydarte kłaki, nie było zaganiania pod fotel, miuaczeń, prychania i gonitw, rozdzielamy bractwo. Najczęściej zamykamy się w sypialni z Dunią i Nastią. Gdy przychodzi pora spania panienki idą grzecznie do pokoju. Dunia najczęściej od razu wskakuje na drapak do berecika. Jakby się nieco ociągnęła, wyprzedziłaby ją Nastia. Wtedy spałaby na poduszce obok nas. Pierwsza więc wbiega i zajmuje miejsce na noc. Nastii pozostaje miejsce na komódce w koszyku albo w naszych nogach. I tak wszyscy zgodnie zasypiamy. A rano budzimy się zwykle tam, gdzie zasnęliśmy. Zwykle…
Ranek. Do budzika jeszcze trochę czasu. Czasu, który nad ranek jest najcenniejszy. Czuję jednak, jak coś ugniata mój brzuch. Czuję tupot łapek na samym jego środeczku, centralnie na pępku. Jak jakiś mruczek kręci się jak bączek. Jak lisek w trawie moszczący sobie posłanie. Pewnie mój falujący z każdym oddechem brzuch nie jest zbyt stabilnym miejscem. Jednak z jakiegoś powodu, może ciepłoty, może miękkości, skusił tym razem jedno z kociaków. Obróciwszy się z cztery czy pięć razy, w końcu znalazła swoje miejsce i się ułożyła. Sprawdziłam ręką - sierść Duni. Mmmrruhmm - mruknęła. Dopiero szarzeje. Śpijmy jeszcze. Zasnęłam ze słodkim ciężarkiem na sobie.
Młodziaki z Coco żyją jak, za przeproszeniem, pies z kotem. Dlatego gdy idziemy spać, by w nocy nie fruwały wydarte kłaki, nie było zaganiania pod fotel, miuaczeń, prychania i gonitw, rozdzielamy bractwo. Najczęściej zamykamy się w sypialni z Dunią i Nastią. Gdy przychodzi pora spania panienki idą grzecznie do pokoju. Dunia najczęściej od razu wskakuje na drapak do berecika. Jakby się nieco ociągnęła, wyprzedziłaby ją Nastia. Wtedy spałaby na poduszce obok nas. Pierwsza więc wbiega i zajmuje miejsce na noc. Nastii pozostaje miejsce na komódce w koszyku albo w naszych nogach. I tak wszyscy zgodnie zasypiamy. A rano budzimy się zwykle tam, gdzie zasnęliśmy. Zwykle…
Ranek. Do budzika jeszcze trochę czasu. Czasu, który nad ranek jest najcenniejszy. Czuję jednak, jak coś ugniata mój brzuch. Czuję tupot łapek na samym jego środeczku, centralnie na pępku. Jak jakiś mruczek kręci się jak bączek. Jak lisek w trawie moszczący sobie posłanie. Pewnie mój falujący z każdym oddechem brzuch nie jest zbyt stabilnym miejscem. Jednak z jakiegoś powodu, może ciepłoty, może miękkości, skusił tym razem jedno z kociaków. Obróciwszy się z cztery czy pięć razy, w końcu znalazła swoje miejsce i się ułożyła. Sprawdziłam ręką - sierść Duni. Mmmrruhmm - mruknęła. Dopiero szarzeje. Śpijmy jeszcze. Zasnęłam ze słodkim ciężarkiem na sobie.
Uwielbiam udeptywanie łapciami 
Ps. A Ty Beata powinnaś pisać komercyjnie ;-) świetnie się czyta.

Ps. A Ty Beata powinnaś pisać komercyjnie ;-) świetnie się czyta.
Hemingway mawiał: „Posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego”, dlatego też z Marianną i Kreską gościliśmy Izaurę i Leonsję, a wcześniej Dramata Niezłomnego oraz Kostka ❤
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Pazurki
Każdy kto ma kota wie, jak traumatycznym przeżyciem jest obcinanie pazurków. Traumatycznym często nie tylko dla kotów, ale i dla ich właścicieli. A każdy kot inaczej reaguje na manicure i pedicure.
Stefan na przykład znika. My obcinamy mu pazurki, a jego po prostu nie ma. A po ich obcięciu dosłownie nie ma. Zaszywa się na szczycie szafy.
Coco jest za to śmiertelnie obrażona. Mruczy, pufa, czasami się wywinie, próbując uciec. Urażona duma hrabiny. Potem zaś sztywna odchodzi nie patrząc na nas.
Zaś obcinanie pazurków Ebi to igranie z własnym życiem. Do tej niezwykle trudnej operacji potrzebne są - po pierwsze - co najmniej dwie osoby. Po drugie - podstęp by zwabić Ebi. Po trzecie - środki ochronne w postaci poduszki lub koca. Po czwarte - gotowość na poniesienie ofiary w postaci licznych zadrapań. Oraz po piąte - świadomość, że w najlepszym razie w tej bitwie pokonamy co najwyżej kilka pazurków. Na resztę pazurków przyjdzie czas podczas następnej walki. A po całej akcji Ebi jest rozdygotana, wściekła i przerażona tak, że trzeba by Ją utulić. Ale w takim momencie to też niebezpieczne.
Dunia natomiast to kochany i wymarzony kotek do obcinania pazurków. Nie, nie jest kotem dziwakiem, który lubi manicure. Ona również tego nie lubi. Ale nie lubi z niezwykłą godnością. Zabiegom pielęgnacji pazurków poddaje się niemal bez protestów. Tylko cały czas delikatnie mruczy swoje murmurando. I jak zwykle nas tym delikatnym pomrukiwaniem rozczula.
No i Nastia. Ta nie walczy jak Ebi. Nie wpada w stupor jak Stefan. Nie obraża się jak Coco. Nie poddaje się łagodnie naszej woli jak Dunia. Nastia jak piskorz wije się popiskując i jęcząc przy tym, jakby wzywała pomoc. To znów na chwilę nieruchomieje, by nas zmylić i za chwilę próbować wyślizgnąć się z objęć manicurzystki.
Kotom, aby szybko zapomniały o pazurkowej traumie, dajemy po wszystkim ulubionej pasty z witaminami. Ebi przestaje dygotać, Coco nas nagle nas dostrzega, Dunia jako kotek pozytywny od obcinania płynnie przechodzi do smakowania, tylko Stefan musi swoje odsiedzieć na szafie.
Ostatnio naszej delikatnie pomrukującej Duni po obcięciu pazurków też właśnie dawaliśmy pastę. I właśnie wtedy napatoczyła się Nastia. Jeśli chodzi o pastę, to na smakołyki zawsze jest chętna. Mniam, mniam – zaczęła zlizywać. A wtedy my doznaliśmy nagłego olśnienia. Może skorzystać z sytuacji… ? :-)
Łaps! Nastia już w naszych objęciach. Kot pod pachę, cążki w dłoń… a tubka z pastą pod koci nos. Skutek ? My obcinamy pazurki, a Nastia łączy dwa stany świadomości: przyjemność z pasty konsumowania z zirytowania obcinaniem. Wyjściowy efekt dźwiękowy w jej wykonaniu brzmiał miej więcej tak: mniam-mrrrrau-mniam-mrrrrau-mniam-mrrrrau. Jak niedźwiedź wylizujący miód z ula, mruczący na żądlące go pszczoły. No i my chichoczący z kotki.
Każdy kto ma kota wie, jak traumatycznym przeżyciem jest obcinanie pazurków. Traumatycznym często nie tylko dla kotów, ale i dla ich właścicieli. A każdy kot inaczej reaguje na manicure i pedicure.
Stefan na przykład znika. My obcinamy mu pazurki, a jego po prostu nie ma. A po ich obcięciu dosłownie nie ma. Zaszywa się na szczycie szafy.
Coco jest za to śmiertelnie obrażona. Mruczy, pufa, czasami się wywinie, próbując uciec. Urażona duma hrabiny. Potem zaś sztywna odchodzi nie patrząc na nas.
Zaś obcinanie pazurków Ebi to igranie z własnym życiem. Do tej niezwykle trudnej operacji potrzebne są - po pierwsze - co najmniej dwie osoby. Po drugie - podstęp by zwabić Ebi. Po trzecie - środki ochronne w postaci poduszki lub koca. Po czwarte - gotowość na poniesienie ofiary w postaci licznych zadrapań. Oraz po piąte - świadomość, że w najlepszym razie w tej bitwie pokonamy co najwyżej kilka pazurków. Na resztę pazurków przyjdzie czas podczas następnej walki. A po całej akcji Ebi jest rozdygotana, wściekła i przerażona tak, że trzeba by Ją utulić. Ale w takim momencie to też niebezpieczne.
Dunia natomiast to kochany i wymarzony kotek do obcinania pazurków. Nie, nie jest kotem dziwakiem, który lubi manicure. Ona również tego nie lubi. Ale nie lubi z niezwykłą godnością. Zabiegom pielęgnacji pazurków poddaje się niemal bez protestów. Tylko cały czas delikatnie mruczy swoje murmurando. I jak zwykle nas tym delikatnym pomrukiwaniem rozczula.
No i Nastia. Ta nie walczy jak Ebi. Nie wpada w stupor jak Stefan. Nie obraża się jak Coco. Nie poddaje się łagodnie naszej woli jak Dunia. Nastia jak piskorz wije się popiskując i jęcząc przy tym, jakby wzywała pomoc. To znów na chwilę nieruchomieje, by nas zmylić i za chwilę próbować wyślizgnąć się z objęć manicurzystki.
Kotom, aby szybko zapomniały o pazurkowej traumie, dajemy po wszystkim ulubionej pasty z witaminami. Ebi przestaje dygotać, Coco nas nagle nas dostrzega, Dunia jako kotek pozytywny od obcinania płynnie przechodzi do smakowania, tylko Stefan musi swoje odsiedzieć na szafie.
Ostatnio naszej delikatnie pomrukującej Duni po obcięciu pazurków też właśnie dawaliśmy pastę. I właśnie wtedy napatoczyła się Nastia. Jeśli chodzi o pastę, to na smakołyki zawsze jest chętna. Mniam, mniam – zaczęła zlizywać. A wtedy my doznaliśmy nagłego olśnienia. Może skorzystać z sytuacji… ? :-)
Łaps! Nastia już w naszych objęciach. Kot pod pachę, cążki w dłoń… a tubka z pastą pod koci nos. Skutek ? My obcinamy pazurki, a Nastia łączy dwa stany świadomości: przyjemność z pasty konsumowania z zirytowania obcinaniem. Wyjściowy efekt dźwiękowy w jej wykonaniu brzmiał miej więcej tak: mniam-mrrrrau-mniam-mrrrrau-mniam-mrrrrau. Jak niedźwiedź wylizujący miód z ula, mruczący na żądlące go pszczoły. No i my chichoczący z kotki.
Koty jak facetów - przechytrzyć trzeba ;-)))
Hemingway mawiał: „Posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego”, dlatego też z Marianną i Kreską gościliśmy Izaurę i Leonsję, a wcześniej Dramata Niezłomnego oraz Kostka ❤
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Podusia kocimiętkowa - fajnie ją mieć, siorę też bo pacanie zdarza się bardzo rzadko
https://www.youtube.com/watch?v=5wxJncx ... e=youtu.be

https://www.youtube.com/watch?v=5wxJncx ... e=youtu.be
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Atak, kontratak i katastrofa
Dunia weszła do łazienki jakby nigdy nic, wskoczyła do kuwety i zaczęła grzebać w piasku. Nie zauważyła Coco siedzącej w rogu na półeczce. Ta wbiwszy wzrok w kuwetę wstała i zaczęła się do niej skradać. Gdy Coco delikatnie zeskoczyła na daszek kuwety, Dunia tylko zastrzygła uszkami. Coco zaś siedząc teraz na kuwecie przyczaiła się i czekała aż Dunia będzie wychodzić… Już miałam podejść i zareagować, by Coco znowu nie napadła na Dunię, gdy wtem…
Ani Dunia, która nikogo nie widziała, ani Coco skupiona cała na Duni, ani ja śledząca wzrokiem tę dwójkę nie zauważyłyśmy, że w międzyczasie do drzwi łazienki podeszła cichutko Nastia. Widocznie chwilę już obserwowała tę scenę, bo w momencie gdy Coco prężyła się do skoku, na właśnie kończącą zasypywać piaskiem swój urobek i szykująca się do wyjścia Dunię, Nastia uprzedziła ich ruch. Zaskoczywszy wszystkich nas, jak czarny grom doskoczyła jednym piorunującym skokiem do Coco. Jak Zorro szybkimi ruchami wycinał swój znak na brzuszysku sierżanta Garsiji, tak Nastia dwoma błyskawicznymi capnięciami spoliczkowała Coco. W powietrze poleciały tylko dwie kępki czarnych kłaków oraz Coco podskakująca jak uwolniona sprężyna. Spadła na cztery łapy przeskoczywszy Nastię i z charkotem oraz zduszonym miauknięciem popędziła do kuchni goniona przez młodą diablicę. Wskoczyła na blat, lodówkę i przycupnęła pod sufitem na najwyższych kuchennych szafkach.
Zerknęłam za siebie. Dunia stojąc dwoma łapkami na płytkach łazienkowych, a dwoma jeszcze tkwiąc w kuwecie, wyglądała jak uosobienie zdziwienia. Nastia z ogonem wyprostowanym jak kij paradowała do pokoju podkreślając swoje kolejne zwycięstwo młodości nad wiekiem i doświadczeniem. Odwróciłam się znowu do kuchni. Znad szafki wystawały jedynie uszy i szeroko w przerażeniu otwarte czarne jak noc oczy Coco.
„No to masz zołzo nauczkę za to, co chciałaś Duni zrobić” - pomyślałam. W tym momencie spod szafki na której siedziała Coco zaczęło coś intensywnie kapać na kuchnię i do zlewu. Ze strachu i stresu na moich oczach Coco zsikała się na najwyższej szafce.
„No to mam nauczkę za to, że nie potrafiłam ani nauczyć kotów wzajemnej tolerancji, ani tego nie nauczywszy ich upilnować” - to była moja kolejna myśl.
„Sacre bleu…” - to za moimi plecami szpetnie zaklął osobisty mąż - „Zmiana weekendowych planów. Zamiast czytania książki, będzie rozkręcanie i mycie szafek” - podsumował bezbłędnie sytuację.
Dunia weszła do łazienki jakby nigdy nic, wskoczyła do kuwety i zaczęła grzebać w piasku. Nie zauważyła Coco siedzącej w rogu na półeczce. Ta wbiwszy wzrok w kuwetę wstała i zaczęła się do niej skradać. Gdy Coco delikatnie zeskoczyła na daszek kuwety, Dunia tylko zastrzygła uszkami. Coco zaś siedząc teraz na kuwecie przyczaiła się i czekała aż Dunia będzie wychodzić… Już miałam podejść i zareagować, by Coco znowu nie napadła na Dunię, gdy wtem…
Ani Dunia, która nikogo nie widziała, ani Coco skupiona cała na Duni, ani ja śledząca wzrokiem tę dwójkę nie zauważyłyśmy, że w międzyczasie do drzwi łazienki podeszła cichutko Nastia. Widocznie chwilę już obserwowała tę scenę, bo w momencie gdy Coco prężyła się do skoku, na właśnie kończącą zasypywać piaskiem swój urobek i szykująca się do wyjścia Dunię, Nastia uprzedziła ich ruch. Zaskoczywszy wszystkich nas, jak czarny grom doskoczyła jednym piorunującym skokiem do Coco. Jak Zorro szybkimi ruchami wycinał swój znak na brzuszysku sierżanta Garsiji, tak Nastia dwoma błyskawicznymi capnięciami spoliczkowała Coco. W powietrze poleciały tylko dwie kępki czarnych kłaków oraz Coco podskakująca jak uwolniona sprężyna. Spadła na cztery łapy przeskoczywszy Nastię i z charkotem oraz zduszonym miauknięciem popędziła do kuchni goniona przez młodą diablicę. Wskoczyła na blat, lodówkę i przycupnęła pod sufitem na najwyższych kuchennych szafkach.
Zerknęłam za siebie. Dunia stojąc dwoma łapkami na płytkach łazienkowych, a dwoma jeszcze tkwiąc w kuwecie, wyglądała jak uosobienie zdziwienia. Nastia z ogonem wyprostowanym jak kij paradowała do pokoju podkreślając swoje kolejne zwycięstwo młodości nad wiekiem i doświadczeniem. Odwróciłam się znowu do kuchni. Znad szafki wystawały jedynie uszy i szeroko w przerażeniu otwarte czarne jak noc oczy Coco.
„No to masz zołzo nauczkę za to, co chciałaś Duni zrobić” - pomyślałam. W tym momencie spod szafki na której siedziała Coco zaczęło coś intensywnie kapać na kuchnię i do zlewu. Ze strachu i stresu na moich oczach Coco zsikała się na najwyższej szafce.
„No to mam nauczkę za to, że nie potrafiłam ani nauczyć kotów wzajemnej tolerancji, ani tego nie nauczywszy ich upilnować” - to była moja kolejna myśl.
„Sacre bleu…” - to za moimi plecami szpetnie zaklął osobisty mąż - „Zmiana weekendowych planów. Zamiast czytania książki, będzie rozkręcanie i mycie szafek” - podsumował bezbłędnie sytuację.
Beata!! Pisz! Pisz! Pisz! I wydajmy kocią sagę!
będąmilioooooony

będąmilioooooony

Hemingway mawiał: „Posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego”, dlatego też z Marianną i Kreską gościliśmy Izaurę i Leonsję, a wcześniej Dramata Niezłomnego oraz Kostka ❤
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Chciałam rozładować atmosferęBEATA olag pisze:Super, fajnie, rewelacyjnie, TYLKO KOTY U MNIE CIERPIĄ

A Dziewczynom zaraz znajdziemy dobry Dom...
Jeszcze momencik

Hemingway mawiał: „Posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego”, dlatego też z Marianną i Kreską gościliśmy Izaurę i Leonsję, a wcześniej Dramata Niezłomnego oraz Kostka ❤