Witamy wszystkich pourlopowo! Kruszynka wraz ze stadkiem rezydentów miała czas na przemyślenia własne, bo opiekunowie wybrali się na dwutygodniowy urlop. Byłam ciekawa, jak Kruszyna zareaguje na nasz powrót, ale też jak zniesie brak człowieka prawie o każdej porze dnia. I okazało się, że jak weszliśmy do mieszkania to powitaniom, barankom nie było końca. Przepychanki kocich głów i ogonów, ocieranie się o wszystko o nas, o walizki, siatki i torby. Kruszynka gruchająca, uśmiechnięta - chyba dobrze zniosła czas rozłąki. Oczywiście teraz stara się być jak najbliżej i żeby głaskać wciąż. Mieszkanie też nie ucierpiało. Co miało trafić do kuwety to się tam znalazło, żadnych podejrzanych smrodków. No może lampie klosz się lekko przekrzywił i jakiś przedmiot zmienił swoje miejsce... To całkiem miłe uczucie, kiedy kot się cieszy na Twój widok!
U mnie takie powitania są na porządku dziennym Każdy powrót do domu to roztrzęsione antenki kocich ogonów, ocierające się o mnie łepki i ciałka i radosne kocie okrzyki
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Morri pisze:U mnie takie powitania są na porządku dziennym Każdy powrót do domu to roztrzęsione antenki kocich ogonów, ocierające się o mnie łepki i ciałka i radosne kocie okrzyki
ale kiedy to robi "nowy" kot to jakoś tak się miło robi, że poznaje i akceptuje... no jakoś tak