Kadłubek pojawił się na podwórku na pewnej nadmorskiej wsi ok. 4-5 lat temu. Był wtedy kociakiem. W miejscu ogona miał krwawą ranę i trząsł się tak, że miejscowy wet orzekł, że nic z niego nie będzie. Cóż, kiedy trafił na "dziwnych" ludzi, którzy nalegali, by może jednak spróbować. -"No, skoro chcą się państwo bawić..."
I tak Kadłubek - wbrew oczekiwaniom - nie tylko przeżył, ale dorósł i żyje nadal.
Od zawsze jednak męczą go biegunki i nietrzymanie kału. Gdziekolwiek siądzie, zostawia kupny placek. Kupa płynie niemal cały czas...
Zabrano go do weta i z tym problemem. Co usłyszano? -"Taka jego uroda".
Którejś zimy Kadłubek zniknął na długo. Gdy wrócił, smarki miał do pasa, a do tyłka przymarznięte liście, patyki, sople. I znów nie dawano mu szans na przeżycie. Ludzie zaprosili go wtedy do domu. Przez dwa tygodnie mieszkał w szczelnie zafoliowanym pokoju. I znów przeżył.
I żyje tak od 4-5 lat. Z rojami much, które nie towarzyszą mu tylko zimą.
I wiecznie głodny. Dziś zjadł z karmą Aniprazol.
https://youtu.be/fMyLDHkIwpI
https://youtu.be/Ir5NRhihTas
Dogadałam się z ludźmi, którzy go dokarmiają, że zabiorę go na diagnostykę do Poznania.
Po 250 km jazdy trafił od razu do wanny. Początkowo syczał, jednak szybko zorientował się, że kąpiel przynosi ulgę - zaczął się miziać i mruczeć. Mimo iż szorowałam go długo i tak nie uzyskałam bieli na łapkach.
Po odmoczeniu kupnej skorupy zobaczyłam to:
Nie mając lepszego pomysłu zapakowałam go w pieluchę dla noworodka.
Mam nadzieję, ze dotrwa jakoś do jutrzejszej wizyty u weta. Zużyliśmy już 5, czy 6 pieluch


Album Kadłubka
Playlista Kadłubka