Maniuś to najcudowniejszy kot na świecie. Te oczka pełne miłości, te łapki, które wskakują na kolana człowieka po trzech sekundach od wejścia do piwniczki. Najbardziej miziasty z miziastych.
Całuśny
Posprzątane, wymienione, nasypane, nalane. Wszystkie obowiązki wypełnione. Teraz czas na przyjemności. Cap - Manfreda w ręce i pac - go na kolana. Przytulenie, głaskanie i drapanie. Po szyi, pod brodą, po boczkach, na głowie. A Manfred najpierw się rozluźnia, potem zaczyna się wykręcać, dalej rozpływa się wprost na kolanach, nogi mu się rozjeżdżają a pupa osiada na udach. W końcu przywiera do brzucha, głowę opiera na piersiach i gruchając oraz grechocąc wygina się w łuk, zadziera pyszczek, wtula się w brodę niemal mnie całując, muska nosem mój nos, a potem opada ku ręce i rozanielonym pyszczkiem znaczy mokry ślad wzdłuż całego przedramienia, lekko w amoku kąsając skórę. Ja zaś nieustannie szuram, gładzę, drapię i muskam po boczkach, grzbiecie, głowie, szyjce i pyszczku. Coś za coś. Przyjaźń za miłość. Głaskanie za tulenie. Drapanie za buziaki. Muskanie za ślinienie. Znalazłam klucz do Manfreda. Ktoś reflektuje na kota z kluczem?
Tu dom tymczasowy Manieczka - meldujemy przyjęcie lokatora
Manio przyjechał do nas w piątek wieczorem. Chociaż w szpitaliku okazał dość duże zaufanie do nas, to po przyjeździe na nowe miejsce zaraz zajął miejscówkę pod łóżkiem (czemu dziwiła się nawet Beata). Ciągle jeszcze lubi teren zakanapowy, ale kiedy wchodzimy do pokoju, to pojawia się z ciekawością.
Kiara - nasza rezydentka - często siedzi pod drzwiami i niucha, kto tam się pojawił i Maniek też pewnie jej zapachem jest nieco zaniepokojony. Na początku uczucia były dość wyraźne, bo Kiara (po raz pierwszy w naszym domu) zasyczała . Ale mamy nadzieję, że teraz już pójdzie lepiej.
Przenosimy zapachy i liczymy na miłość jak bambosz