
Johnny
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Jakiś czas temu jedna z wolo po obserwacji Johnnego podsunęła pomysł, że kocurro może być wnrętem. To by mogło tłumaczyć jego zachowanie: przyklejanie się do okna i próby pokonania drzwi wejściowych, wysoką potrzebę dominacji oraz wszelkie męskie foszki.;-) Wetka jednak, po dokładnych oględzinach miejsca strategicznego odrzuciła tę możliwość. Słusznie natomiast zauważyła, że Johnny mógł być przecież wykastrowany całkiem niedawno i poziom hormonów u niego jeszcze się nie ustabilizował.
Mam wrażenie, że jest już trochę grzeczniejszy.;-) Na pewno przez ostatnie dwa dni, kiedy zamiast być w pracy leżę rozłożona w łóżku i widzę, że te leniwe futra robią (o zgrozo!) to samo.;-) No cóż, może w taką burzowo-senną pogodę im też się nic nie chcę.
Nadal nie mam pewności co do tego czy Johnny potrzebuje innych kotów do szczęścia. Na pewno nie nadaje się do kota lękliwego, który da się całkowicie zdominować. Może inny kocur byłby ok?

Mam wrażenie, że jest już trochę grzeczniejszy.;-) Na pewno przez ostatnie dwa dni, kiedy zamiast być w pracy leżę rozłożona w łóżku i widzę, że te leniwe futra robią (o zgrozo!) to samo.;-) No cóż, może w taką burzowo-senną pogodę im też się nic nie chcę.
Nadal nie mam pewności co do tego czy Johnny potrzebuje innych kotów do szczęścia. Na pewno nie nadaje się do kota lękliwego, który da się całkowicie zdominować. Może inny kocur byłby ok?
John Doe, jak zwykliśmy ostatnio wołać Johnnego (można jeszcze zmienić fundacyjne imię?
) coraz bardziej się pieszczoszy. Rano kolanka muszą być, nieważne czy człowiek chce zjeść śniadanie czy zrobić jakąś inną głupią rzecz w tym czasie. W łóżku ocieranie, w wannie "wspólne" kąpiele, na każdym innym metrze krąży pod nogami. Johnnego jest wszędzie pełno, cały czas chadza po domu w jedną i drugą stronę, a nad ranem pozbywa się resztek energii ganiając naszego kota tupiąc przy tym jak stado słoni. Myślałam, że mu się trochę utyło ostatnio, ale wczoraj go porządnie wymacałam i to są po prostu mięśnie. Taki to koksu.



Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez taternik, łącznie zmieniany 1 raz.
nie możnataternik pisze:John Doe, jak zwykliśmy ostatnio wołać Johnnego (można jeszcze zmienić fundacyjne imię?)



Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez Morri, łącznie zmieniany 1 raz.
Ooootaternik pisze:Morri pisze:nie możnataternik pisze:John Doe, jak zwykliśmy ostatnio wołać Johnnego (można jeszcze zmienić fundacyjne imię?)
Ale jak na niego w domu wołacie, to Wasza rzecz
My na Guzika przeważnie mówimy Młody, a na Tarę - Maleńka
No i fajnie.![]()
U nas Gillyflower to Pcha.


Niewiele info od nas ostatnio, a to dlatego, że człowiekom też się coś od życia należy, nawet jeśli to tylko pięć dni urlopu. Kociaste zostały pozostawione pod opieką pierwszorzędnej wolo.
Pytaliśmy co udało jej się zaobserwować swoim profesjonalnym okiem, dlaczego jej zdaniem dochodzi do konfliktów i usłyszeliśmy, że ona niczego nie zauważyła i że generalnie u nas jest bajka.
Chyba musimy bardziej wyluzować...
John Doe natomiast zdążył się już do nas trochę przyzwyczaić, bo ucieszył się na nasz widok jak głupi, a teraz śpi naprzeciwko i wygląda jak największy słodziak świata.


John Doe natomiast zdążył się już do nas trochę przyzwyczaić, bo ucieszył się na nasz widok jak głupi, a teraz śpi naprzeciwko i wygląda jak największy słodziak świata.


Hemingway mawiał: „Posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego”, dlatego też z Marianną i Kreską gościliśmy Izaurę i Leonsję, a wcześniej Dramata Niezłomnego oraz Kostka ❤
Johnny znalazł dom. Dom u przypadkowo poznanej osoby na wyjeździe (przez nas, nie przez Johnna). Pierwsze ich spotkanie (bynajmniej nie adopcyjne) a Johnny siedział już na kolanach. Później jeszcze jedno spotkanie (już adopcyjne), dużo rozmów, trochę przygotowań i już, jedziemy do nowego domku. To co stało się później to po prostu magia. Johnny z kitą do góry i włączonym traktorem najpierw pozwiedzał lokum, a później zaanektował kanapę. Za swoim nowym człowiekiem chodzi krok w krok, robiąc ósemki wokół nóg, nieustannie mruczy. Moje wątpliwości związane z tym czy Johnny będzie szczęśliwy bez innych kotów się momentalnie rozmyły, bo okazuje się, że Johnny jest jedynakiem. Zadowolony z braku innych kocich zapachów, zaczął ocierać się o wszystko. Zniknęły napady irytacji i żarłoczności, które najwyraźniej były związane z obecnością innych futer. Generalnie totalny chillout i włączony traktor. Wiadomo, że łezka się w oku się kręci, ale widzieć od pierwszej chwili, że kto jest we właściwym miejscu - bezcenne.