Kiedy to piszę, Nastia leży na moich kolanach. Myślałam, że po chwili zejdzie, ale najpierw siedziała przyciśnięta do mnie bokiem, po czym ułożyła się na kolanach z długimi łapami jak zwykle wyciągniętymi przed siebie. Jakoś niepostrzeżenie zrobiła się bardziej nakolankowym kotem. Wczoraj sama dwukrotnie przyszła na kolana Piotra, kiedy pracował

chociaż wyraźnie częściej robi to wieczorami. Noce przeznaczone są z reguły na spanie na szafie, ranki na szaleństwa, a okolice południa na chodzenie z ulubionym szczurem w pysku i jęczenie wniebogłosy

kiedy słyszę pierwszy jęk, wiem że zaraz zza rogu wychyli się Nastia ze zdobyczą, przejdzie koło mojego biurka, po czym uda się do sypialni i rozprawi z upolowanym szczurem (czasami zamienianym na myszkę lub znalezisko takie jak gruba gumka do włosów lub zwinięta torba na zakupy) na łóżku. W ostatnich tygodniach najbardziej mnie cieszy, że Nastia panuje nie tylko nad płoszeniem się, ale ogólnie lepiej sobie radzi z emocjami. Wcześniej trudno było ją pogłaskać, kiedy leżała, bo zaraz się zrywała, odbiegała albo strzelała fikołki – teraz wciąż się wygłupia, ale potrafi też spokojnie się wylegiwać i czerpać przyjemność z głaskania

Z odwiedzającymi nas ludźmi wciąż nie ma problemu – co prawda nie przez mieszkanie nie przechodzą dzikie tłumy, ale do tych, którzy nas odwiedzają, podchodzi i daje się pogłaskać. Zostawiona pod na parę dni z przybranymi siostrami pod dochodzącą opieką znajomej, również sobie radziła. Wciąż zdarzają się jej spięcia z Psotką, chociaż mam wrażenie, że z każdym dniem rozumieją się minimalnie lepiej – jednak to utwierdza mnie w przekonaniu, że Nastia byłaby idealnym kotem na dokocenie, jednak tylko do kota(ów) pewnego siebie, równie energicznego i lubiącego kontakt z innymi kotami. Bo do zabawy Nastia jest pierwsza, szaleje za piórkami, uwielbia gonitwy do mieszkania i zawsze, kiedy widzi, że inny kot się czymś zainteresował, przybiega sprawdzić czy również i jej to nie zainteresuje

Całe szczęście w tych nielicznych konfliktowych sytuacjach nie jest trudno rozproszyć Nastię, bo – właściwie od początku pobytu – świetnie reaguje na swoje imię i zawołana biegnie, potykając się na zakrętach o swoje długie łapy.
Wiem, że nie tylko ja tak mam ze swoimi kotami, czy to stałymi czy na tymczasie, ale jak patrzę na Nastię, to naprawdę rozczulam się, jaki to cudny, słodki głuptak
