Szila oswoiła się sama... Jako mały dziczek zaczęła przychodzić do Karmicielki na jedno z poznańskich osiedli. Na początku nie pozwalała się nawet dotknąć, uciekała na każdy gwałtowniejszy ruch. Kiedy pojechaliśmy po Nią Karmicielka wzięła Ją po prostu na ręce i włożyła do transportera... Ale nie dlatego kotka trafiła do nas - takich kotów są przecież setki, a liczba miejsc u nas bardzo ograniczona:((( Karmicielka zadzwoniła, gdyż zauważyła śmierdzącą wydzielinę wypływającą z pochwy kotki; sytuacja była tym bardziej podejrzana, że zaczęła kotce podawać doustne środki antykoncepcyjne... Nie mogliśmy czekać - Szila pojechała jeszcze tego samego dnia na badania, a następnego miała operację - oczywiście ropomacicze... Na szczęście faza była na tyle wstępna, że obyło się bez komplikacji.
Szila okazała się koteczką kompletnie oswojoną, dodatkowo - wg słów Karmicielki - nastawioną pozytywnie także do innych kotów. Jest drobniutka, wygląda jak koci podrostek:) Nie grymasi przy jedzeniu, pokazuje brzusio do miętolenia, a przy tym jest po prostu piękna... I jak tu się nie zakochać???
Ach szylkretki. Jak sie nimi nie zachwycac.
Tez taka mam. Choc moj niemaz uwaza, ze przez swoje umaszczenie jest brzydka.
Teraz juz wszystko bedzie dobrze kituniu.
Zdjęcia nie oddają jej urody! Jest absolutnie obłędna. Własnym oczom nie mogłam uwierzyć, kiedy w świetle gabinetu weterynaryjnego zobaczyłam ten śliczny łepek przez kratki transportera
Szila normalnie ja, załatwia się, bawi i mizia... Jako że ostatnio zapomnieli o niej w laboratorium i nie wykonali zleconego opłaconego rozmazu, przy okazji szczepienia została pobrana krew - no i zonk - 27 tys. leukocytów... Palpacyjnie wszystko w porządku, temperatura w normie - no to czekamy na ten rozmaz... Być może to od zębów, bo faktycznie w nieciekawym stanie - zabieg umówiony na maj, co by zbyt często narkozy nie podawać - oby...
Szila jest cudowna. Jest słodka i przekochana, jeśli ją dobrze dotknę Boi się gwałtownych ruchów. Bała się bardzo mnie na początku.. Trza czasu...I jest wspaniała dla rezydenta.
No Rudzio, jakiś dziwny jest po - nie boję się użyć tego słowa-po śmierci Leny,- akceptuje,ale szału nie ma. Zmienił mi się kot o 100%. Toleruje,akceptuje, ale się musi przekonać do życia razem. Zupełnie się zmienił i nie umiem tego odwrócić, choć się staram.
tajga pisze:No Rudzio, jakiś dziwny jest po - nie boję się użyć tego słowa-po śmierci Leny,- akceptuje,ale szału nie ma. Zmienił mi się kot o 100%. Toleruje,akceptuje, ale się musi przekonać do życia razem. Zupełnie się zmienił i nie umiem tego odwrócić, choć się staram.
Musisz dać mu czas. Koty też potrzebują czasu na żałobe po stracie towarzysza, z którym żyli (nawet, jesli nie było między nimi wielkiej miłości).
Szila początkowo spędzała wolny czas w szafie. Ostatnio jednak przekonała się do wszystkich kocich posłanek, drapaków oraz do łóżka. Korzysta z nich z beztroską lubością, jakby to było Jej naturalne miejsce bytowania
Jest bardzo prokocia- tuli się, turla, robi fikołki i zachęca rezydenta do zabaw i bliskości jak tylko umie, czyli bardzo subtelnie i czule, co owocuje takimi widokami