
Szachrajka, Bajzel i Granda
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Pół roku... kiedy to minęło? One chyba same nie rozumieją tego jak szybko rosną i wciąż wydaje im się, że są takie malutkie i wszędzie się zmieszczą
A co poza tym wydłużaniem i wysmuklaniem kocich ciałek? W domu tymczasowym czas płynie raczej leniwie i mamy swoją rutynę. Dożo porannych szaleństw na drapaku. Codzienne budzenie człowieków i wyganianie ich z łóżek przy użyciu przemocy w stylu skok na głowę lub skubnięcie zębami wystającej spod kołdry stopy. Dalej w kolejności mamy standardowy szturm na kuchnię i upolowanie najpełniejszej miseczki, albo najlepiej dwóch miseczek - przecież rezydenci są grubi, więc nie muszą tyle jeść
Mamy też dużo miłości i mruczenia, dużo popołudniowego przytulania i leniwego przeciągania na kocyku wieczorami. Jedyne czego wciąż kociakom brak to własny dom stały... jeszcze tylko na to czekają, tylko tego wypatrują.
Tu Szachrajka odkrywa, że urosła...
https://www.youtube.com/watch?v=muSvt_M ... 8pD0FXH0iH


Tu Szachrajka odkrywa, że urosła...
https://www.youtube.com/watch?v=muSvt_M ... 8pD0FXH0iH
Relacje tymczasków z rezydentami bywają różne
A zyskać sobie przychylność naszej rezydentki Lany to nie lada wyczyn. Ona najzwyczajniej w świecie gardzi innymi kotami i w sumie to mogłyby nie istnieć, mogłaby być jedynym kotem na świecie.
Szalone małolaty, Bajzel i Szachrajka bardzo często bywali przez nią osyczani i oprychani, zwłaszcza gdy ich zabawy przetaczały się zbyt blisko jej ogona. Nieraz Szachrajka dostała z łapy gdy ośmieliła się położyć za blisko... Ogólnie kociaki od początku miały wyznaczone twarde granice, a niechęć bijąca od Lany wyznaczała szeroką strefę komfortu, której żadna kocia łapa miała nie przekraczać. Ale coś tu się nagle zmieniło... Największy miziak na świecie, Bajzel, postanowił zarazić miłością cały świat. Nie poddawał się i choć często został przepędzony to wciąż próbował Lane barankować. A kiedy to jego przymilanie w końcu dało efekt, przecierałam oczy ze zdumienia... i choć zdarzyło się to już kilka razy, ja wciąż nie wierzę
https://www.youtube.com/watch?v=SdcUVp4 ... 8pD0FXH0iH

Szalone małolaty, Bajzel i Szachrajka bardzo często bywali przez nią osyczani i oprychani, zwłaszcza gdy ich zabawy przetaczały się zbyt blisko jej ogona. Nieraz Szachrajka dostała z łapy gdy ośmieliła się położyć za blisko... Ogólnie kociaki od początku miały wyznaczone twarde granice, a niechęć bijąca od Lany wyznaczała szeroką strefę komfortu, której żadna kocia łapa miała nie przekraczać. Ale coś tu się nagle zmieniło... Największy miziak na świecie, Bajzel, postanowił zarazić miłością cały świat. Nie poddawał się i choć często został przepędzony to wciąż próbował Lane barankować. A kiedy to jego przymilanie w końcu dało efekt, przecierałam oczy ze zdumienia... i choć zdarzyło się to już kilka razy, ja wciąż nie wierzę

https://www.youtube.com/watch?v=SdcUVp4 ... 8pD0FXH0iH
Naprawdę nie mogę się napatrzeć na to jak rezydentka zmieniła się pod wpływem tymczasów. Więc jeszcze jedna fotka
Jeszcze rok temu zamiast sobie spokojnie spać, rezydentka uciekłaby przynajmniej na drugi koniec kanapy, jeśli nie na drugi koniec pokoju.
Naprawdę, jeśli jeszcze ktoś zastanawia się nad tym czy może dać jakiemuś biednemu kitku Dom Tymczasowy, to niech już przestanie i zgłosi się do fundacji, bo w bilansie zysków i strat, bycie taką tymczasową mamą to samo szczęście
A straty? Kilka pobitych szklanek i talerzy... ale kto by się tym przejmował, przecież ledwo się w szafce mieściły
Wyuczone nowe nawyki, np. natychmiastowe zmywanie naczyń, bo jak nie ja to one spróbują poradzić sobie z tym problemem po swojemu
Trochę mniej miejsca na kanapie
Kreatywne wchodzenie do domu z nogą do przodu, bo szalone stado pragnące się przywitać wyskakuje do przodu na oślep byle tylko ustawić się pierwszym w kolejce do głasków
serio... jakoś to można przeżyć 
Na zdjęciu wyluzowana Szachrajka, obok jej kumpel Chaplin - kontra śpiąca rezydentka Lana i zmniejszanie jej strefy komfortu


Naprawdę, jeśli jeszcze ktoś zastanawia się nad tym czy może dać jakiemuś biednemu kitku Dom Tymczasowy, to niech już przestanie i zgłosi się do fundacji, bo w bilansie zysków i strat, bycie taką tymczasową mamą to samo szczęście






Na zdjęciu wyluzowana Szachrajka, obok jej kumpel Chaplin - kontra śpiąca rezydentka Lana i zmniejszanie jej strefy komfortu

No więc pojechały... w sobotę rano zapakowaliśmy się do auta i zawieźliśmy maluchy do Domu Stałego. Smutny to dzień i szczęśliwy za razem. Nie było nam łatwo się z nimi rozstać, ale kiedy dotarliśmy na miejsce, a dom był perfekcyjnie przygotowany na przyjęcie maluchów, uspokoiłam się. Jak widać, to nie problem zrobić zabezpieczenia w tydzień 
Transporter otworzyłam w specjalnie wydzielonym dla nich pokoju. Szachrajka od razu zaczęła zwiedzać pomieszczenie, Bajzel potrzebował chwili żeby wyjść, ale kiedy już wyszedł, śmiało zaczął się rozglądać. Kiedy w pokoju pojawiło się za dużo ludzi, dzieciaki czmychnęły pod stolik, ale udało się wywabić je piórkowa wędką.
One zostały, a my wróciliśmy do domu. Komitet powitalny zmniejszył się o połowę. W telefonie zostało mi trochę niepublikowanych zdjęć.. nie zdążyłam, tak szybko wszystko się potoczyło.
I choć teraz to juz nie ma znaczenia, bo dzieciaki mają już swój dom i swoich człowieków na zawsze, jeszcze te kilka fotek z naszego domu to dorzucę...
Tęsknimy za Szachrajkowym brzuszkiem
Za przepychankami na naszych kolanach, bo choć urosły całkiem spore, to jeszcze się we dójkę na kolanach mieściły
Tęsknimy za nietypową mimiką jej uszu
i bystrym spojrzeniem
za każdą ich psotą, po której było co sprzątać
spojrzeniem, oburzonym, że ręka przestała miziać
Kocim uśmiechem, kocim zadowoleniem
tęsknimy za tymi prostymi chwilami
I nie tylko my tęsknimy, rezydent zmienił się w smutną, białą kulkę na pustej kanapie. Wstawał tylko po to by szukać i nawoływać. Razem z rezydentką ogłosili strajk głodowy. Przez chwilę myślałam, że coś z karmą jest nie tak, bo do Lany to zupełnie nie podobne... ale nie, wszystko w porządku. Rezydentka jednak szybko pękła, bo po nie dojedzonej kolacji, rano szukała resztek w misce, ale Chaplina skusił dopiero dzisiejszy kurczak. Jednak wyścigu do misek na tę chwilę nie ma.
Powodzenia dzieciaki
Wierzę, że zawiozłam je do domu idealnego... Zastanawiam się tylko czy to z czasem staje się łatwiejsze?


Transporter otworzyłam w specjalnie wydzielonym dla nich pokoju. Szachrajka od razu zaczęła zwiedzać pomieszczenie, Bajzel potrzebował chwili żeby wyjść, ale kiedy już wyszedł, śmiało zaczął się rozglądać. Kiedy w pokoju pojawiło się za dużo ludzi, dzieciaki czmychnęły pod stolik, ale udało się wywabić je piórkowa wędką.

One zostały, a my wróciliśmy do domu. Komitet powitalny zmniejszył się o połowę. W telefonie zostało mi trochę niepublikowanych zdjęć.. nie zdążyłam, tak szybko wszystko się potoczyło.
I choć teraz to juz nie ma znaczenia, bo dzieciaki mają już swój dom i swoich człowieków na zawsze, jeszcze te kilka fotek z naszego domu to dorzucę...
Tęsknimy za Szachrajkowym brzuszkiem
Za przepychankami na naszych kolanach, bo choć urosły całkiem spore, to jeszcze się we dójkę na kolanach mieściły

Tęsknimy za nietypową mimiką jej uszu
i bystrym spojrzeniem
za każdą ich psotą, po której było co sprzątać
spojrzeniem, oburzonym, że ręka przestała miziać
Kocim uśmiechem, kocim zadowoleniem
tęsknimy za tymi prostymi chwilami
I nie tylko my tęsknimy, rezydent zmienił się w smutną, białą kulkę na pustej kanapie. Wstawał tylko po to by szukać i nawoływać. Razem z rezydentką ogłosili strajk głodowy. Przez chwilę myślałam, że coś z karmą jest nie tak, bo do Lany to zupełnie nie podobne... ale nie, wszystko w porządku. Rezydentka jednak szybko pękła, bo po nie dojedzonej kolacji, rano szukała resztek w misce, ale Chaplina skusił dopiero dzisiejszy kurczak. Jednak wyścigu do misek na tę chwilę nie ma.
Powodzenia dzieciaki

Wierzę, że zawiozłam je do domu idealnego... Zastanawiam się tylko czy to z czasem staje się łatwiejsze?


Amen!Eva pisze:NieZastanawiam się tylko czy to z czasem staje się łatwiejsze?ale to dobrze, to znaczy, że nie tracimy wrażliwości.
Gdybyśmy z kolejnymi kotami ją tracili, możnaby zamykać majdan i iść do domu. A tak - można uratować kolejnego kitku
Trzymaj się Niebieska!
I powodzenia dla Dzieciaków! A Rezydentom życzymy nowych, fajnych Tymczaskow;)
Póki co fotkę mam jedną, z poranka po pierwszej nocy
Kociakom dopisuje apetyt i trafiają do kuwety
Pierwszego dnia Bajzel buszował i dawał się miziać, choć jeszcze troszkę przyczajony, a Szachrajka trzymała dystans. Ale jak to w przypadku kociaków bywa, następnego dnia było już o 100 % lepiej i Szachrajka przysypiała swojej pani na kolanach i oba kociaki dawały się miziać na potęgę
Podobno szaleją jak małe żbiki
Są jeszcze trochę płochliwe, ale to całkowicie normalne po przeprowadzce
Będzie dobrze
Czekamy niecierpliwie na fotki Szachrajkowego brzuszka i inne przytulanki 
W końcu wszystkie dzieciaki wyadoptowane, więc dorzucę jeszcze zdjęcie Grandy z DS
Przytulanki z Cackiem stały się zupełną normą
Wspaniale dobrany dwupak 

Kociakom dopisuje apetyt i trafiają do kuwety






W końcu wszystkie dzieciaki wyadoptowane, więc dorzucę jeszcze zdjęcie Grandy z DS


