Granat jest u nas od kilku tygodni i przez ten czas czyniliśmy bardzo szybkie postępy także w relacjach kocio-ludzkich. Kiedy zrobiliśmy sobie urlop i wyjeżdżaliśmy, zastanawiałam się czy te dwa tygodnie wakacji nie zaprzepaszczą tych wszystkich starań i zdobytego zaufania

Tak więc dziś, przeraźliwie stęskniona, drżąca dłonią naciskałam klamkę by wejść do mieszkania. I Jak myślicie co zrobił Granat na nasz widok? No cóż... nie to o czym marzyłam... po prostu schował się za kanapą

Usiadłam więc i czekałam... Na szczęście czekać nie musiałam długo, bo już po kilku sekundach wylazł sprawdzić co się dzieje

Na początku niepewnie podchodził zgarnąć po dwa głaski po czym oddalał się kawałek, a po chwili znów wracał

Nie minęła godzina, a Granat tak mnie zaatakował, ze opędzić się nie mogłam... zmęczona podróżą chciałam pospać, a ten mnie barankował z każdej strony, ocierał się, właził na mnie, łasił i łaskotał wibryskami twarz
Każdy kto ma lub miał czarnego kota doskonale wie jak trudno zrobić takiemu ładne, wyraźne zdjęcie... a kiedy ten kot jeszcze barankuje aparat i fotografa to już w ogóle...
