
Okolica jest naprawdę niebezpieczna - parking pełen aut, za płotem dwujezdniowa trasa do Poznania... Idę po karmę, częstuję delikwenta - on podchodzi, zaczyna jeść:
No to ja też podchodzę - to ma być test...
Jak widać zdany na piątkę:
No to zostawiam kota pod obserwacją i idę zasięgnąć języka, a rudzielec co robi??? Idzie za mną i waruje pod drzwiami...
Okazuje się, że kocur (podogonie nie pozostawiło żadnych wątpliwości...) koczuje od ok. 3 miesięcy, pojawił się znikąd, przez ten czas zdążył stracić ogon - przyszedł kiedyś z okrwawionym kikutem... Jest dokarmiany, włóczy się za ludźmi, w ogóle się ich nie boi, próbuje włazić do aut... Oczywiście można go brać, niektórzy klienci już zwracali uwagę, że kot jest na pewno wściekły, bo tak się łasi:/
Co było robić - nie mieliśmy wyjścia - transporter jest zawsze na stanie - bardzo się przydał...
Sznupek jest proludzki do kwadratu, już wykastrowany, ujemny, badania krwi w jak najlepszym porządku:) Szuka domu, choćby tymczasowego, bo tkwi w klatce póki co...
Kocur na ZDJĘCIACH i FILMACH.