Ta drobniutka, cudownej urody koteczka, jest pokłosiem sterylizacji jednego z lubońskich stad. Była zrudziała, przeraźliwie chuda i tak chora, że przesiedziała najpierw tydzień na hospitalizacji, a później dalsze 2 tygodnie w klatce na leczeniu, zanim można było się wziąć za kastrację... Następnie kolejne 2 tygodnie antybiotykoterapii, miesiąc przerwy wraz ze stymulacją systemu immunologicznego i dopiero szczepienie. I co? I ciągle od czasu do czasu pojawia się smark - i tak już pewnie zostanie, bo ta drobinka chora była w zasadzie cały czas jak wspominał karmiciel... Na wolności nie przetrwałaby pewnie kolejnej zimy. Na swoje szczęście bardzo szybko przekonała się do człowieka i pokochała go miłością namiętną:)
Dlaczego Saskia? Bo skojarzyła mi się z modelką Rembrandta - tak się wdzięczy jak tylko widzi człowieka, takie pozy odstawia, piruety wyczynia - byle tylko na siebie zwrócić uwagę... Dodatkowo jest śliczna - ma półdługie futerko, gdzieś tam w genach jakiś arystokratyczny allel się na bank plącze... Jednak nie doczytałam, że jej "imieniodawczyni" była nieco... hmmm, pulchna - mówiąc eufemistycznie;) Tzn. mam nadzieję, że doczekam czasu, kiedy nasza koteczka nieco przytyje, ale w granicach rozsądku
Póki co bidulka siedzi w klatce, ale widać bardzo pozytywny stosunek do innych kotów - w końcu przez prawie 2 lata żyła w sporej kociej grupie...
Saskia na
ZDJĘCIACH i
FILMACH.