Ostatnie tygodnie obfitowały w różne wydarzenia.
Mieliśmy wizytę u weta, wyniki Rysią są piękne, z jelitkami troszkę lepiej, nawet udało nam się przytyć z czego się bardzo cieszymy
W Wigilię Rysio zrobił nam taki piękny prezent, że mało nie zwariowaliśmy - dał nogę z domu

. Wszyscy zainteresowani zostali postawieni w stan wysokiej gotowości, pół Poznania zapłakane... Baliśmy się, że Rysio pognał w świat i nie wróci, bo całe życie był na wolności i ją wybrał.. Mieszkamy przy lesie,dzikie zwierzęta i nasz biedny Rysiaczek... Ale. Ogłoszenia zostały wydrukowane, umieszczone w skrzynkach sąsiadów, wracamy z obchodu osiedla , a coś popiskuje w olbrzymiej choince pod samym domem. Myśleliśmy, że to ptak, podchodzimy blisko a tu nasza mała zguba. Nie udało się Rysia wyciągnąć z choinki i znów czmychnął ale tym razem pod baniak, który został po czyszczeniu dachu (kochamy Pana Panie Waldku) i już spod tego baniaka spokojnie małego wyciągnęliśmy

. W domu Rysio jak gdyby nigdy z niego nie wychodził, pokulał piłeczkę, pobiegł siku, najadł się, został umyty i padł. Spał Całą wigilię, budziliśmy Rysia na jedzenie, a inne potrzeby same go budziły. Na szczęście cała historia skończyła się szczęśliwie, ale mogło być różnie. Chciałam bardzo podziękować wszystkim za słowa wsparcia i wskazówki co należy zrobić w tej fatalnej sytuacji. Na FB fundacji również pojawił się komunikat o naszym zbiegu. Dostaliśmy piękny prezent pod choinkę
(krążą plotki, że Rysio zwiał bo bał się gwiazdora hihihih)......