Burundi razem z przyszywanym bratem niedawno sie przeprowadzili i można powiedzieć że do czasu przeniesienia do dt docelowego kiblują u mnie
Niestety Burundiemy przypałętalo sie zapalenie pęcherza z którym dzielnie walczymy. Kocur, choć nieco płochy, bardzo ładnie współpracuje i znosi wszystkie zdrowotne zabiegu. Ostatnio nawet poprawił mu się nastroj o przychodzi na mizianki, chociaż udaje mniej przystępnego od Hieronima
Zdjęcie z drugiego dnia, zza pralki ofc.
Powiem wam, że robienie zdjeć czarnemu kotu na ciemnej podłodze, w slabo oświetlonej łazience to dramat.
W życiu tak to już bywa, że raz za pralką, raz na pralce.
Na szczęście kocurek czuje się już lepiej. Wciąż jest bardziej płochliwy niż Hieronim, ale czasem przychodzi na głaski. No i bardzo głośno komunikuje potrzebę kolejnego posilku
Chyba też pożegnaliśmy się z zapaleniem pęcherza, ale narazie podchodzę do tego założenia ostrożnie.
Burundi duzą pociechę czerpie z towarzystwa Hieronima - jeżeli akurat nie może się przestraszony schować za pralkę to chowa się za Hirka Poza tym lubi z nim się wylegiwać i bezczelnie podstawia mu łebek to mycia.
Nie spodziewałam się, że Burundi jest aż taki ładny Co prawda mimo wszystko głównie widziałam go za pralką, gdzie się chował, ale nawet na przestrzeni dwóch dni zrobił postęp, bo drugiego już pięknie do mnie mrugał. I nie tyle siedział wciśnięty w kąt, co ustawiał się tak, żeby jednak na mnie kukać. No i zjadł coś w mojej obecności. Humor ma chyba ogólnie dobry, bo kiedy oporządzałam Miłka poza łazienką, słuchać było, że "bracia" sobie wspólnie imprezują Raz nawet naszłam ich niespodziewanie i przyłapałam Burundiego na widoku na środku łazienki, ale po kilku sekundach konsternacji i "paczenia" zwiał do swojej kryjówki. Burundi może nie jest tak przebojowy i przytulaśny (przynajmniej dla obcych) jak Nimek, ale ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się go lepiej poznać i zasłużyć na jego zaufanie. Że chce się uprawiać akrobacje w wannie z wyciągniętą ręką, by dosięgnąć jego futerka i chwilę go pogłaskać Bo Burundi nawet jak zasyczy, to absolutnie nie łapoczyni. Delikatny, uroczy wrażliwiec...
_________________ If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.
Burundi idealnie pasuje poprostu do mojej bandy neurokociaków Posyczy, popanikuje, ale nic nie zrobi. Poza tym masz rację - zdecydowanie warto o niego zabiegać. Wbrew pozorom bardzo szybko się przekonuje do ludzi, czasem przeraza go bardziej większa przestrzeń (np. jezeli akurat zwieje z łazienki).
Na codzień jest przeuroczy - straszna gaduła, ładuje się na kolana, pod ręce, łasi... wszystko byleby zwrocić na siebie uwagę.
Do tego z pęcherzem już dobrze
(ładny, ale grubiutki - będę musiała coś z nim popracować)
Koty ujmują nas na różne sposoby i nie umiałabym nazwać słowami, czym ujmuje Burundi... Ten chłopak ma w sobie niewyrażalny magnetyzm, taki ukryty na pierwszy rzut oka urok, któremu trudno się oprzeć... I tylko Burudni wie, bo szeptałam mu to wiele razy na ucho, żeby inne futra nie słyszały, że ma najpiękniejsze kocie oczy, jakie widziałam...
Mnóstwo buziaków, czochrania kuperka i głasków dla Burundasa!
Podpisuję się pod tym łapkami i nóżkami. Burundi ma przepiękne oczy, migdałowe. Niestety na zdjęciach tego nie widać, ale piękne są ponad miarę.
Byliśmy z Burundisiem u pani doktor, bo wydawało mi się, że nieco chrapliwie oddychał. Jak okazalo się jednak zdecydowanie mi się tylko wydawalo, za to sam Burundi po raz kolejny wybiera się na dietę.
Chociaż w domu jest gadatliwym miziakiem, to w gabinecie sie zcykał i próbował za wszelką cenę uciec. Przez moją chwilę nieuwagi poodlączał wszystkie kable od kompa pani doktor
Popatrzcie jaki slodziaken:
Zdjęcie niestety troche rozmazane, ale musialam wrzucić - chłopcy razem wygladają jak dwugłowe, futrzaste monstrum
Jak to co? Przeniosłam czarnego kota z ciemnych płytek w łazience na ciemne płytki w kuchni -_-
Burundi jest mega rozkoszny dalej. Taki nieco histeryczny, ale głośno domagający się głasków. Okazało się również, że mimo gabarytów, jako jedyny poza Dunią potrafi wślizgnąć się pod fronty kuchenne
Ponadto trochę boi się bawić wędką gdy Hieronim się bawi. Bo Hieronim bawi się trochę jak czołg.
Oj Burundiś... Ciężko o taki drugi oryginał. Dalej jest rozkoszny i nieco histeryczny. Lubi czasem mnie nawolywać i domagać się głasków, a gdy podchodzę zwiewa pod szafkę. Za to jeżeli nie podejde, ale usiadę na podłodze to laduje się bez zastanowienia na kolana Zdecydowanie jest kot z rozmachem prezentujący całą gamę swoich głębokich przeżyc - tak, Buruk jest gadającą non stop pierdołą. Nie mniej trudno nie pokochać jego zagadywania. Obaj z bratem naprawdę łakną kontaktu z czlowiekiem, nawołują, chrumkają i ćwierkają, byleby zwrócić na siebie uwagę.
Burundi, gdy już zdecyduje się zaufać człowiekowi, to potworny pieszczoch. Lubi dość "mocne" głaskanie po całym grzbienie, kręci się podczas każdej sesji miziaków i głośno domaga większej porcji głasków, za każdą przerwą.
Naprawdę go lubię, chociaz jego relacje z innymi kotami są bardzo skomplikowane. Widział moich rezdyentów i z jednej strony sie ich trochę boi, z drugiej troche by na nich popolował.
Jedynym kotem, z którym bezpiecznie można go zostawić jest Hieronim - ukochany brat, z którym można poleżeć na szafkach, pomyć wzajemnie głowy, a także pookładać się porządnie podczas zabawy.
Biedny, głupiutki Buruk chciałby na salony... polować na rezydentów -_- Niestety mimo że relacje z człowiekiem oraz z przybranym bratem Hieronimem ma chłopak wzorowe, to nie potrafię zupełnie odgadnac co mu nie styka w głowie, gdy widzi Borysa i Dunie. Dlatego niestety wciąż Buruk siedzi na wygnaniu - przez co jest strasznie biedny, bo to towarzyski i gadatliwy kot, kochajacy atencję i mizianki. Ostatnio żeby chłopcy nie byli poszkodowani w cieższe dni organizuję im sesje miziankowe - obowiązkowe codzienne branie na wygłaskanie na kolanka. Burudni wniebowzięty.
Ogólnie Burundi i Hirek to idealny dwupak dla kogoś kto nie ma innych kotów, ale chce na start dwa kocurki.
Ofc na szafkach.
Burukiś ze zbliżenia. To naprawdę ładny kot, z oryginalnym kształtem oczu.
Mimo pozornie surowego wyrazu pysia, to z tej dwójki właśnie Buruk jest tym bardziej rozafektowanym, nieco histerycznym i domagającym się glośno atencji. Kto by uwierzył, że pozory mogą aż tak myśleć. Hieronim to miły i pozytywny puchatek, ale to wlaśnie Buruk potrafi opiekuna przygnieść ciężarem uczuć - nawołuje, przytula się, zahacza ogonkiem przechodząc... Burundiś zrobi wszystko, aby tylko ktoś się nad nim pochylił i pogłaskał.
Hieronim nie jest jedynym kotem, któremu do gustu bardzo przypadła nowa budka - Buruk również się cieszy z nowego mebelka Co prawda nie siedzi na głównej półce a głownie przesiaduje w budce - wygląda przez to jak mroczny knuciciel, ale uwierzcie mi na słowo to kotek bardzo szczęśliwy ze złotym serduszkiem.
Buruk dalej nie lubi się z rezydentami i jest skazany na banicję w kuchni... a bardzo by chcial do człowieka. Wystarczy usiaść na podłodze i po 5 sekundach ma się już Buruka umoszczonego na kolanach. Może i jest nieco histerycznym kotkiem, ale również super uczuciowym i kochającym.
Burundi to kot, na którego zaufanie i miłość trzeba sobie zapracować - nie za ciężko, ale zawsze Za to raz obłaskawiony staje się przesłodkim, rozafektowanym kociątkiem, które nic a by tylko się tuliło i bawiło. Wystarczy że usiądnę na podłodze w kuchni i Buruk niemal w magicznym tempie zjawia się na moich kolanach - gotowy na mizianki. Do tego gdy tylko wchodzę do kuchni zaczyna śmiesznie nawoływać i domagać się głośno atencji.
Spróbuj raz zrobić zdjęcie z bliska, żeby pokazać jaki Buruk ładny i adopcyjny...
Zdjęcia niestety mocno monotematyczne, ale nic nie poradzę, że szafa jest ulubioną miejscówką obserwacyjno-wypoczynkową
Nie wiem jak to się stało, ale Buruk został jednym z moich kocich ulubieńców. Trzeba przyznać, że chociaż bywa płochliwym histerykiem to potrafi skraść serce - jak już zaufa to na całego.
Próbuję go ostatnio zachęcić do większej aktywności fizycznej, żeby się nie roztył zbytnio - niestety jest łakomczuchem, a w zabawach dominuje zazwyczaj Hieronim.
Trochę się martwię, bo Buruczek w tym roku kończy 5 lat. Jak na moje kot w kwiecie wieku, młodziutki jeszcze. Jednak mam wrażenie że przy adopcjach pozornie nieśmiały, czarny pięciolatek niestety ma mniejsze szanse :/ A to taki kochany kot, pełen entuzjazmu i glośnego domagania się o atencje.
Buruczek też dostał cudowne prezenty na Gwiazdkę od swojej Mikołajki - podobały mu się szalenie, co objawia się miną a la Szczerbatek na haju
Bracia bardzo się kochają, chociaż niekiedy potrafią sobie dać po łbach. Dodatkowo to jedno z tych zdjęć, na których widać jakie Burundi ma piękne oczy - absolutnie cudne, migdałowe.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]