W maratonie weterynaryjnym ostatnich tygodni uczestniczył też (choć z innych powodów) Bubek. Kwestię zębów Banshee załatwiłyśmy jesienią i na Bubka niestety przyszedł czas teraz

Jak pisałam, mycie zębiszczy po poprzedniej (dla Banshee przedostatniej...) sanacji szło nawet całkiem sprawnie przez pierwsze miesiące, ale z każdym kolejnym narastał inny problem - wycofywania się kociastych... Natomiast odpuszczenie codziennej pielęgnacji na rzecz rzadszej i podawania choć odrobiny preparatów z jedzeniem okazało się niestety
zupełnie nieskuteczne
Budda wylądował zatem w gabinecie i - w przeciwieństwie do siostry u dr okulistki - zachowywał się tam skandaliczne
Gdyby ktoś widział, jak wspaniale uległy (choć poschizowany) jest Bubek w domu, kiedy my coś przy nim robimy, to raczej nie uwierzyłby, że ten lew na stole jest tym samym kotkiem
Syki, warki, próby zamordowania biednej pani doktor

(matki to jednak mimo wszystko matki - nam tylko się utrzymać nie dawał, ale krzywdy zrobić nie próbował

).
Ogólnie "letko" nie jest i nie obyło się bez problemów po drodze, ale ostatecznie porządki w przyszłą środę przyklepane.
A tu jeszcze Budda w wersji kjut strachulca

If cats looked like frogs we'd realize what nasty, cruel little bastards they are. Style. That's what people remember.