Łysy Morus
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Łysy Morus doczekał się odświeżonych ścian w kotłowni (w kolorze szarym), parapetu, z którego jednak nie korzysta (po otwarciu klatki są ważniejsze rzeczy niż gapienie się przez okno - jedzenie i przytulanie), normalnej lampy podsufitowej i normalnej kratki wentylacyjnej. Wszystko to go mało obchodzi. Obchodzi go człowiek, którego uparcie wypatruje, którego kroków codziennie nasłuchuje:

Dzieje się, Łysy Morus zamienił się w Szczerbatego Morusa...
takie życie poczciwego jeżyckiego kocura.
Morus stracił większość zębów, bo dziąsła i zapach z pyszczka były już naprawdę straszne. Zęby podczas usuwania kruszyły się jak butelki po winie rzucane o jeżycki bruk. Zostały kły i jakiś korzeń. Ale i je będzie trzeba pożegnać za jakiś czas. Niestety Moruskowi przyplątało się także zapalenie spojówek, jednak z tym już wychodzimy na prostą.
Tu klatkowe pozdro jeszcze po pijaku (czyli po narkozie) - już kumaty, ale łapki nadal się plątały:

takie życie poczciwego jeżyckiego kocura.
Morus stracił większość zębów, bo dziąsła i zapach z pyszczka były już naprawdę straszne. Zęby podczas usuwania kruszyły się jak butelki po winie rzucane o jeżycki bruk. Zostały kły i jakiś korzeń. Ale i je będzie trzeba pożegnać za jakiś czas. Niestety Moruskowi przyplątało się także zapalenie spojówek, jednak z tym już wychodzimy na prostą.
Tu klatkowe pozdro jeszcze po pijaku (czyli po narkozie) - już kumaty, ale łapki nadal się plątały:
Łysy (szczerbaty) Morus na kontroli posanacyjnej PIERWSZY RAZ w życiu u weterynarza NIE MRUCZAŁ.
Usuwanie zębów dało mu się zatem we znaki, ale wiadomo - narkoza i rwanie, to nie byle zastrzyczek czy pobieranko krwi.
Z uwagi na korzeń, który pozostał, musiał mieć przedłużoną antybiotykoterapię.
Obecnie już tylko na Bioprotecie, a po zapaleniu spojówek wzmacniamy go także suplami na odporność, no i nadal Zylkene (odpukać, dawno już nie obsikał ściany klatki, a jeśli już mu się to zdarza, to bardzo rzadko).
Kolejna kontrola w styczniu, wtedy pani doktor obejrzy przednie zęby i zdecyduje, czy i kiedy wylecą.
Usuwanie zębów dało mu się zatem we znaki, ale wiadomo - narkoza i rwanie, to nie byle zastrzyczek czy pobieranko krwi.
Z uwagi na korzeń, który pozostał, musiał mieć przedłużoną antybiotykoterapię.
Obecnie już tylko na Bioprotecie, a po zapaleniu spojówek wzmacniamy go także suplami na odporność, no i nadal Zylkene (odpukać, dawno już nie obsikał ściany klatki, a jeśli już mu się to zdarza, to bardzo rzadko).
Kolejna kontrola w styczniu, wtedy pani doktor obejrzy przednie zęby i zdecyduje, czy i kiedy wylecą.
U Łysego Moruska sezony dzielą się na 2:
- gdy działa piec
- gdy piec nie działa
Teraz oczywiście jest sezon zimny, zatem piec chodzi. Bywa głośno, a Morus wtedy czasem zerka w stronę głośnego kolegi, bo innych "gadających" towarzyszy przez większą część doby niestety nie ma.
Morus - kotłowy nadzorca:
https://www.youtube.com/watch?v=NzC-9dW ... e=youtu.be
- gdy działa piec
- gdy piec nie działa
Teraz oczywiście jest sezon zimny, zatem piec chodzi. Bywa głośno, a Morus wtedy czasem zerka w stronę głośnego kolegi, bo innych "gadających" towarzyszy przez większą część doby niestety nie ma.
Morus - kotłowy nadzorca:
https://www.youtube.com/watch?v=NzC-9dW ... e=youtu.be
SPRAWOZDANIE POŚWIĄTECZNE
Do Moruska przyszedł prezent od Mikołaja, odebrałam go tuż przed wyjazdem, więc jeszcze przed Wigilią prezent trafił do "łapek własnych" Moruska.
Było uroczyste czytanie świątecznych życzeń:
I wspólne rozpakowywanie prezentów - przyszła paczka pełna Zylkene (mamy zapas na Sylwestra!:)) i mnóstwo kocich łakoci (oj, chyba będzie trzeba zrzucić po świętach kilka kilogramów
).
I kilka filmików z całego wydarzenia:
https://www.youtube.com/watch?v=UmUqtkZ ... e=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=ljjwxAv ... e=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=phxaViV ... e=youtu.be

Do Moruska przyszedł prezent od Mikołaja, odebrałam go tuż przed wyjazdem, więc jeszcze przed Wigilią prezent trafił do "łapek własnych" Moruska.
Było uroczyste czytanie świątecznych życzeń:
I wspólne rozpakowywanie prezentów - przyszła paczka pełna Zylkene (mamy zapas na Sylwestra!:)) i mnóstwo kocich łakoci (oj, chyba będzie trzeba zrzucić po świętach kilka kilogramów

I kilka filmików z całego wydarzenia:
https://www.youtube.com/watch?v=UmUqtkZ ... e=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=ljjwxAv ... e=youtu.be
https://www.youtube.com/watch?v=phxaViV ... e=youtu.be
Morusek był wczoraj na kontroli paszczy. Od listopada/grudnia, praktycznie od razu po zabiegu, brzydki zapach z pyszczka zniknął. Z przodu zostały kły i siekacze, z opcją do wywalenia na przyszłość.
No i ostał się pechowy korzeń. To on jest teraz problemem, bo dziąsła po wyrwaniu tylnych zębów ładnie się wygoiły i wyciszyły, tak, że nie ma na razie potrzeby planować zabiegu na przednie zęby. W kwietniu idziemy na kolejną wizytę, może do tego czasu korzeń się otorbi i trochę wypchnie go to na wierzch - wtedy łatwiej można by go wyrwać. Ale na razie nic złego z nim się nie dzieje, dziąsło jest ok, brzydkiego zapachu w jego okolicy nie ma. A Morus jedzenie wciąga jak odkurzacz, więc nic go nie boli.
Pozdro!
https://www.youtube.com/watch?v=MjtoWuL ... ex=25&t=0s
No i ostał się pechowy korzeń. To on jest teraz problemem, bo dziąsła po wyrwaniu tylnych zębów ładnie się wygoiły i wyciszyły, tak, że nie ma na razie potrzeby planować zabiegu na przednie zęby. W kwietniu idziemy na kolejną wizytę, może do tego czasu korzeń się otorbi i trochę wypchnie go to na wierzch - wtedy łatwiej można by go wyrwać. Ale na razie nic złego z nim się nie dzieje, dziąsło jest ok, brzydkiego zapachu w jego okolicy nie ma. A Morus jedzenie wciąga jak odkurzacz, więc nic go nie boli.
Pozdro!
https://www.youtube.com/watch?v=MjtoWuL ... ex=25&t=0s
Ostatnio była taka faza, że kucam sobie w kotłowni i czekam aż czarny gostek się wylata, czyli zrobi: 3 pętle wokół pieca, 2 niuchy świeżej dostawy towaru powietrza spod drzwi, kilka skoków w bok - to na półki, to na klatkę. Ale nagle czuję, że ziom wspina mi się na plecy i robi sobie ze swojej kobiety drapak. Grzecznie odczekałam aż skończy, bo na szczęście maiłam grubą kurtkę - model specjalny, kotłowniany, która pomogła mi to pokornie przetrwać - inaczej fruwałabym z piskiem pod sufitem. Krótko po tym cążki znów poszły w ruch. A tak wygląda typek na rękach, chwilę po obcięciu szponów (z dźwiękiem - świegocze na zmianę z ptactwem w tle):
https://www.youtube.com/watch?v=LzlFDQI ... e=youtu.be
Tłumaczenie kawałka Łysego Morusa z Jeżyc:
Elo, elo!
przyszła wiosna zimna i mało radosna
Ej, ej!
w piecu węgla wcale nie mniej
Joł, joł,
Pazury ktoś znowu ściął
E, E!
poznajcie mnie
https://www.youtube.com/watch?v=LzlFDQI ... e=youtu.be
Tłumaczenie kawałka Łysego Morusa z Jeżyc:
Elo, elo!
przyszła wiosna zimna i mało radosna
Ej, ej!
w piecu węgla wcale nie mniej
Joł, joł,
Pazury ktoś znowu ściął
E, E!
poznajcie mnie
Czasem trzeba zrobić wiosenne porządki: odrobaczyć kota, odświeżyć lokum, zdezynfekować sprzęt, poprać posłanka, etc.
Kota trzeba wtedy zamknąć w transporterze, ale biadoli w nim strasznie. Poza tym w kotłowni jest ciasno, niewygodnie, ruch, hałas, składanie klatki... bałby się. Więc Morusek przeczekał porządki pod okiem jednego z domowników, zamknięty z nim w sypialni.
Na początku był szok...
i niedowierzanie.
Ale nie było jakiejś wielkiej paniki, prócz dezorientacji. Po wygłaskaniu...
panowie trafili do łózka.

Kota trzeba wtedy zamknąć w transporterze, ale biadoli w nim strasznie. Poza tym w kotłowni jest ciasno, niewygodnie, ruch, hałas, składanie klatki... bałby się. Więc Morusek przeczekał porządki pod okiem jednego z domowników, zamknięty z nim w sypialni.
Na początku był szok...
i niedowierzanie.
Ale nie było jakiejś wielkiej paniki, prócz dezorientacji. Po wygłaskaniu...
panowie trafili do łózka.

Filmy z pamiętnego dnia:
Po wyjściu z kotłowni trzeba się wymyć - wiadomo...
https://www.youtube.com/watch?v=P7estYG ... e=youtu.be
Potem można wskoczyć do łóżka i zaliczyć zwiedzanko
https://www.youtube.com/watch?v=x3Lkbbw ... e=youtu.be
A jutro Morusek jedzie na kontrolę paszczęki do weta, zobaczymy jak się miewa samotny korzeń, który mu został po ostatnim rwaniu.
Po wyjściu z kotłowni trzeba się wymyć - wiadomo...
https://www.youtube.com/watch?v=P7estYG ... e=youtu.be
Potem można wskoczyć do łóżka i zaliczyć zwiedzanko
https://www.youtube.com/watch?v=x3Lkbbw ... e=youtu.be
A jutro Morusek jedzie na kontrolę paszczęki do weta, zobaczymy jak się miewa samotny korzeń, który mu został po ostatnim rwaniu.
Morus był ostatnio na kontroli, przede wszystkim paszczy:
korzeń który został - nic złego z nim się nie dzieje, z paszczy nie śmierdzi, dziąsła są OK, dlatego na razie nic nie robimy; jeśli w przyszłości będzie musiał stracić także kły i przednie zęby, to wtedy się go usunie.
Zachowanie Moruska u weta: ostoja spokoju i miłości.
Łupież przy ogonie, który pojawił się niedawno: nie był aż taki duży, poza tym Morusek ma ładną sierść, więc trudno szukać powodów dermatologicznych. Może być związany ze zmianą temperatury w kotłowni (i tu chyba bingo, bo ostatnio wyłączyliśmy pierwszy raz piec i łupież znikł).
Gruczoły przyodbytnicze: miał zatkane wydzieliną, zostały opróżnione; możliwe, że Morusek źle znosi pobyt w klatce w izolacji...
To na pewno - on słyszy nas z tej kotłowni, jak się krzątamy po domu, rozmawiamy, gdy ktoś się kręci na dworze w pobliżu drzwi od kotłowni Morus od razu miauczy; rano przed wyjściem do pracy, jak wyłączamy radio, będąc w łazience słyszę, że on płacze (już wie, że zaraz ktoś przyjdzie go nakarmić); jak ktoś wpada na chwilę do kotłowni, to zawsze musi go wypuścić, wygłaskać, wytulić, dać przysmak, bo kot wali głową w pręty...
Najchętniej wzięłabym go do domu, ale ze względu na mojego nerkowego Zyrtka nie mogę - podczas ostatniej wizyty Morusa w sypialni (gapa Gryfin ją przespał) Zyrtek najpierw syczał pod drzwiami, a na koniec musieliśmy wyciągać go wystrachanego zza sofy w salonie...
Archiwalne zdjęcia przystojniaka z tamtego roku, gdy kotłownia była malowana i był u teściów po ich nieobecność:

korzeń który został - nic złego z nim się nie dzieje, z paszczy nie śmierdzi, dziąsła są OK, dlatego na razie nic nie robimy; jeśli w przyszłości będzie musiał stracić także kły i przednie zęby, to wtedy się go usunie.
Zachowanie Moruska u weta: ostoja spokoju i miłości.
Łupież przy ogonie, który pojawił się niedawno: nie był aż taki duży, poza tym Morusek ma ładną sierść, więc trudno szukać powodów dermatologicznych. Może być związany ze zmianą temperatury w kotłowni (i tu chyba bingo, bo ostatnio wyłączyliśmy pierwszy raz piec i łupież znikł).
Gruczoły przyodbytnicze: miał zatkane wydzieliną, zostały opróżnione; możliwe, że Morusek źle znosi pobyt w klatce w izolacji...
To na pewno - on słyszy nas z tej kotłowni, jak się krzątamy po domu, rozmawiamy, gdy ktoś się kręci na dworze w pobliżu drzwi od kotłowni Morus od razu miauczy; rano przed wyjściem do pracy, jak wyłączamy radio, będąc w łazience słyszę, że on płacze (już wie, że zaraz ktoś przyjdzie go nakarmić); jak ktoś wpada na chwilę do kotłowni, to zawsze musi go wypuścić, wygłaskać, wytulić, dać przysmak, bo kot wali głową w pręty...
Najchętniej wzięłabym go do domu, ale ze względu na mojego nerkowego Zyrtka nie mogę - podczas ostatniej wizyty Morusa w sypialni (gapa Gryfin ją przespał) Zyrtek najpierw syczał pod drzwiami, a na koniec musieliśmy wyciągać go wystrachanego zza sofy w salonie...
Archiwalne zdjęcia przystojniaka z tamtego roku, gdy kotłownia była malowana i był u teściów po ich nieobecność:
Na majówkę mieliśmy gości - w tym 2-letnich bliźniaków.
Z odwiedzającymi dziećmi jest tak, że gdy nasz psychopatyczny koci rezydent ich obwącha, obejrzy i wyśle groźby karalne (sycząco-pazurowe) w kierunku zbliżającej się obcej ręki, a drugi, mniej przebojowy, zniknie w najciemniejszym kącie sypialni, to w dziecięcych serduszkach zapala się się iskierka nadziei na kontakt z miłym mruczkiem, gdy na pocieszenie pada hasło: "Jeszcze w kotłowni jest kotek".
I wtedy już nie ma bata, wycieczka musi być.
Ze wszystkich 3 mruczków, Morusek jest rzeczywiście najmilszy, szczególnie, że każda wizyta zwiastuje jedzonko lub smaczki i mizianko.




https://www.youtube.com/watch?v=J-nXldh ... e=youtu.be
PS. Dodam, że ostatnio Morus zaliczył także nieplanowaną wizytę kocura sąsiadów, gdy ten wślizgnął mi się między nogami, jak wychodziłam z kotłowni. Kabanos zaskoczony nowym pomieszczeniem i kotem syczał na mnie i na Morusa, Morusek tylko pomiaukiwał, jak to on, żeby jednak go wypuścić z klatki, skoro zostałam w środku, by przypatrzeć się reakcji obu kotów.
Z odwiedzającymi dziećmi jest tak, że gdy nasz psychopatyczny koci rezydent ich obwącha, obejrzy i wyśle groźby karalne (sycząco-pazurowe) w kierunku zbliżającej się obcej ręki, a drugi, mniej przebojowy, zniknie w najciemniejszym kącie sypialni, to w dziecięcych serduszkach zapala się się iskierka nadziei na kontakt z miłym mruczkiem, gdy na pocieszenie pada hasło: "Jeszcze w kotłowni jest kotek".
I wtedy już nie ma bata, wycieczka musi być.
Ze wszystkich 3 mruczków, Morusek jest rzeczywiście najmilszy, szczególnie, że każda wizyta zwiastuje jedzonko lub smaczki i mizianko.
https://www.youtube.com/watch?v=J-nXldh ... e=youtu.be
PS. Dodam, że ostatnio Morus zaliczył także nieplanowaną wizytę kocura sąsiadów, gdy ten wślizgnął mi się między nogami, jak wychodziłam z kotłowni. Kabanos zaskoczony nowym pomieszczeniem i kotem syczał na mnie i na Morusa, Morusek tylko pomiaukiwał, jak to on, żeby jednak go wypuścić z klatki, skoro zostałam w środku, by przypatrzeć się reakcji obu kotów.
Muruś, jak i nasi rezydenci, był sam przez tydzień - odwiedzał go przyszywany dziadek. Po powrocie zanim weszliśmy do domu z kotłowni dobiegło nas miauczenie - no bo oczywiście usłyszał, że WRÓCILI I SIĘ KRĘCĄ. Więc pierwsze przywitanie (i sprzątanie)
było z Moruskiem.
Tu nasz mały smutasek jeszcze przed wyjazdem:
A tu szczęśliwy - bo wygłaskany:
https://www.youtube.com/watch?v=ntCNXQW ... e=youtu.be

Tu nasz mały smutasek jeszcze przed wyjazdem:
A tu szczęśliwy - bo wygłaskany:
https://www.youtube.com/watch?v=ntCNXQW ... e=youtu.be
Morus znów nam się rozkisał - a konkretnie z niebywała częstotliwością zasikuje boczny podkład przy ścianie z kuwetą, i nie wiemy czy to znaczenie, czy to sikanie na stojąco... Na razie znów wleciały suple uspokajające, żeby go choć trochę wyciszyć i będziemy próbować łapać mocz przez punkcję - niestety pierwszy raz był spalony (pęcherz pusty).
Tymczasem ja próbuje urobić mojego domowego dyżurnego na zakup kamerki, która dałaby nam odpowiedź, jak i przy jakiej okazji on to robi. Bo na sikaniu złapać go trudno - wiadomo: jedzenie, mizianie, bieganie po kotłowni pod okiem człowieka - to się liczy, nie jakieś tam wypróżnianie.
Moruś pozdrawia:

Tymczasem ja próbuje urobić mojego domowego dyżurnego na zakup kamerki, która dałaby nam odpowiedź, jak i przy jakiej okazji on to robi. Bo na sikaniu złapać go trudno - wiadomo: jedzenie, mizianie, bieganie po kotłowni pod okiem człowieka - to się liczy, nie jakieś tam wypróżnianie.
Moruś pozdrawia: