Templi, jak inni ulicznicy, to bardzo dzielny wojownik i udowadnia, ze koty to kosmici. Ostatnie wyniki krwi trochę nas przybiły, bo pokazały duży spadek białych krwinek. Kot więc więcej grzał się na słońcu i pod wełnianą kołdrą, balkonowe okno było bardziej restrykcyjnie zamykane w obawie przed przeciągami no i pojawiała się ciocia Piena z zastrzykami. Po trzech takich kopach w tyłek udało się podnieść białe krwinki i teraz odetchnęliśmy z ulgą.
Ostatnio nie mam tyle czasu na mizianki i żałuję, bo Templi jest szczególny pod tym względem. Wziety na ręce siedzi dostojnie wyprostowany, mruczący i bardzo ciepły. A że brzuszek ma wypukły po sterydach to jakoś jeszcze bardziej grzeje
Templi byłby dobrym kotem i jedynakiem i do małego, spokojnego, FIV-pozytywnego stada. Jest gadatliwy, nie wydaje się dominujący, a wobec cżłowieka jest miły i kontaktowy. Oczywiście daje znać gdzie są jego granice, ale jest zdecydowanie bardziej przystępny dla mniej wybrednych opiekunów. Niestety ostatnie problemy zdrowotne Misia i zachwiania Templiego nie pozwalają na połaczenie go ze stadem. A szkoda, bo wyrabia sobie miejsce w moim tymczasowym sercu.