Po ostatniej kontroli okazało się, że wyniki Kłaczka poprawiły się wreszcie na tyle, że można zmniejszyć częstotliwość wizyt.

Tym bardziej, że tak częste upuszczanie mu krwi nie wpływa na jego stan zdrowia (fizyczny i psychiczny) dobrze.
Obecnym priorytetowym zmartwieniem jest za niski poziom żelaza. No i na to miał przypisane tabletki, ale okazało się, że wywołują u niego biegunkę

, której tak usilnie staraliśmy się pozbyć.
Niestety wiec będzie dostawał zastrzyki. Dramat, bo wprawdzie rzadko (raz w miesiącu), ale za to są bolesne

I tym sposobem jednak będziemy u weterynarza po tygodniu
Pomijając kursy do lecznicy, Kłaczek czuje się lepiej. Więcej je, choć nadal wybrednie, więcej się rusza (ostatnio przyłapałam go na bieganiu z resztą stadka i to nie w celu zastraszenie go

), mniej się też ukrywa. Choć muszę też zaznaczyć, że niestety jest już zmęczony codziennymi kroplówkami, częstym wciskaniem mu tabletek oraz wiecznym podsuwaniem misek z jedzeniem. Czasami muszę się go trochę naszukać zanim odkryję gdzie się przede mną zadekował.
Jedna z kryjówek, długo go szukałam. Ledwo się tam mieściła ale uparcie nie chciał wyjść.
