


Jako że widziałyśmy raczej coś czarnego - następnej nocy zaczaiłyśmy się ze zbiorówką - a oto efekt(y) nie za długiego czatowania:
Czyli razem piątka pacających, prychających i generalnie nienastawionych dobrze do człowieka dzikunów... Mam poszła od razu na kastrację, po czym zwrócono jej wolność.
Ale kociaki - za małe, by wysterylizować - zatem siłą rzeczy musiały zostać... No i są - niestety tylko trójka:( Biało-czarny chłopczyk odszedł za Tęczowy Most po trzech tygodniach - najprawdopodobniej odpowiedzialne za śmierć były toksyny pasożytów - mimo dwukrotnego odrobaczenia w kale znaleziono: giardie, kokcydia, glisty psią i kocią... Nic nie zapowiadało tragedii - jeszcze wieczorem cała czwórka szamała karmę, owszem, kupy były luźne, ale dlatego właśnie zbierano urobek na badanie; a następnego dnia znaleźliśmy trupka:( Oczywiście zaraz zamajaczyło nam na horyzoncie widmo pp - dlatego cały dom wolontariacki: zarówno koty, jak i ludzie, zostali uznani za zapowietrzonych... Na szczęście właśnie mijają 2 tygodnie i nic się nie wykluło!
Kocięta są jeszcze przestraszone, syczą, ale po głaskach rozluźniają się i nieśmiało zaczynają mruczeć - będą z nich koty:) Ale trza by było więcej czasu im poświęcić - w klatce, która stoi... wciąż jeszcze w garażu, kontakt z człowiekiem mają jedynie przez kilkadziesiąt minut; poza tym robi się tam coraz chłodniej - może znajdzie się ktoś, kto je wypatrzy??? Da dom, serce i ciepło w obu...Nawet dom tymczasowy na wagę złota!!! Maluchy są już po pierwszym szczepieniu i po odrobaczeniu, zbieramy urobek, by powtórnie je zbadać - trzymajcie kciuki, by wszystko było już dobrze!
Syrena Bosto:
Trabant:
Czarna Wołga:
Maluch:(((((
Garażówki na ZDJĘCIACH i FILMACH.