Chyba odbiliśmy się od dna! Parametry czerwonokrwinkowe w końcu ruszyły w górę

Hormon tarczycowy - w normie! Hipowolemia - na tyle wysoka, że Radochna w końcu bez smyczy (czyli odłączona od pompy;). To tyle z dobrych wieści... Chociaż jak się spojrzy na to od drugiej strony - to może jednak dobrym njusem jest to, że najprawdopodobniej znamy przyczynę stanu koteczki...? Otóż w badaniu kału (wcale ładnego; powiedziałabym, że wręcz modelowego!) wyszły kokcydia (w sumie nic nadzwyczajnego) i... jaja nicieni płucnych - i wybuchła sensacyja! Obleńce te są bardzo powszechne, ale nad Morzem Śródziemnym;) W PL pierwszy przypadek stwierdzono kilkanaście lat temu, a niemal wszystkie inne przypadki potwierdzono sekcyjnie ewentualnie pośrednio poprzez obraz rtg płuc (bardzo zniszczonych). Fizycznie obecne dorosłe osobniki bądź ich jaja w kale są czymś niezmiernie rzadkim; ponadto Radochna nie ma ŻADNYCH klasycznych objawów tego rodzaju glistnicy - oddechowo czysta (osłuchiwana przez czterech lekarzy, w tym kardiologa!), brak kaszlu, charczenia, obraz płuc - super! Oczywiście jest masakrycznie wychudzona, z szalejącą tarczycą i galopującą anemią, ale są to na tyle nieswoiste objawy, że nikomu przez myśl nie przeszło, by podejrzewać tę jednostkę chorobową... MAMY WIĘC NADZIEJĘ, że znamy przyczynę stanu zdrowia maleństwa i teraz pójdzie już z górki. Póki co - odrobaczamy, odrobaczamy i jeszcze raz odrobaczamy - najgorsze, że wynik ujemny kupy o niczym nie świadczy - dlatego specyfik podaje się aż trzykrotnie (oprócz tego mamy jeszcze czterokrotne podanie środka przeciw pierwotniakom:/)... Na szczęście Radochna nie mogła zarazić innych kotów, bo żywicielem pośrednim jest... ślimak nagi:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pomrowiowate
Chyba że Filemon ma w domu takie przytulaki
Dobra - na koniec info najważniejsze - jutro kontrola - trzymajcie kciuki!!!
PS Malutka naprawdę czuje się lepiej - ostatnio do weta pojechała z futrem (zielonym;), bo tak z nim walczyła, że nie dało się wyciągnąć go z bezzębnej paszczy;)
