Rudzielec z Piątkowa
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Jesteśmy po wizycie. Kolejna morfologia wykazała dalsze pogłębienie anemii. Zapadła ciężka decyzja o podaniu sterydu oraz transfuzji krwi. Stąpamy po cienkim lodzie - opcje są tylko dwie: albo przyjdzie spektakularna poprawa albo... śmierć... Jedno wiemy - z obecnego stanu Rudzielec nie wyjdzie bez zdecydowanych kroków. Zagrożeniem jakie na niego czyha po sterydzie, jest przede wszystkim zator. Wczoraj najprawdopodobniej mieliśmy do czynienia właśnie z taką sytuacją. Jako obronę przed tym Rudzielec ma lek przeciwzakrzepowy, kroplówkę i czekających w pogotowiu lekarzy. Mamy nadzieję, że nic złego się jednak nie wydarzy...
Transfuzja zaplanowana jest na jutro, na 11. Z nią też wiąże się szereg zagrożeń: organizm może zareagować wstrząsem na obce białka, może też dojść do zatoru...
Teraz chłopak smacznie śpi pod kocykiem, w pełni zrelaksowany. Chyba jako jedyny z nas wszystkich...
Transfuzja zaplanowana jest na jutro, na 11. Z nią też wiąże się szereg zagrożeń: organizm może zareagować wstrząsem na obce białka, może też dojść do zatoru...
Teraz chłopak smacznie śpi pod kocykiem, w pełni zrelaksowany. Chyba jako jedyny z nas wszystkich...
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Meldujemy, że żyjemy!
Noc minęła spokojnie. Rudy ożył już podczas przetaczania krwi- jakby wstąpił w niego nowy duch. Jest znacznie silniejszy. Na wadze dziś rano 2,89 kg
Wiemy jednak, że nie czas jeszcze oddychać z ulgą. Organizm musi zacząć sam produkować pełnowartościową krew... teraz zyskał czas na regenerację i walkę z zapaleniem nerek. Gdy upora się z tym, powinien zacząć też wychodzić z anemii. Przed nami ciągle jeszcze długa, długa droga...
Za chwilę Rudy jedzie na kontrolę wet.
Jeszcze raz dziękujemy Czarnoldowi za wszystko
Nie tylko za bezcenny dar krwi, ale także we wprawiający w osłupienie spokój podczas jej pobierania. CUDOWNY chłopak
A jaki piękny!
Noc minęła spokojnie. Rudy ożył już podczas przetaczania krwi- jakby wstąpił w niego nowy duch. Jest znacznie silniejszy. Na wadze dziś rano 2,89 kg
Wiemy jednak, że nie czas jeszcze oddychać z ulgą. Organizm musi zacząć sam produkować pełnowartościową krew... teraz zyskał czas na regenerację i walkę z zapaleniem nerek. Gdy upora się z tym, powinien zacząć też wychodzić z anemii. Przed nami ciągle jeszcze długa, długa droga...
Za chwilę Rudy jedzie na kontrolę wet.
Jeszcze raz dziękujemy Czarnoldowi za wszystko
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Mamy trochę zaległości zdjęciowych....
Foto ze strasznego wtorku:
Wiem, że zdjęcia mogą wyglądać strasznie, dla nas jednak była to już chwila ulgi - wiedzieliśmy, że chłopak jest właściwie zaopiekowany i otrzymał pomoc, która na tamten moment z pewnością ocaliła mu życie... Trzy godziny wcześniej szukaliśmy pomocy w klinice całodobowej - zaproponowano nam eutanazję.....
Tutaj podczas przetaczania krwi
i kroplówka po:
i już dzisiaj:

Foto ze strasznego wtorku:
Wiem, że zdjęcia mogą wyglądać strasznie, dla nas jednak była to już chwila ulgi - wiedzieliśmy, że chłopak jest właściwie zaopiekowany i otrzymał pomoc, która na tamten moment z pewnością ocaliła mu życie... Trzy godziny wcześniej szukaliśmy pomocy w klinice całodobowej - zaproponowano nam eutanazję.....
Tutaj podczas przetaczania krwi
i kroplówka po:
i już dzisiaj:
Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez Morri, łącznie zmieniany 1 raz.
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Dziś byliśmy na kontroli - morfologia wróciła do stanu sprzed tygodnia. Przed nami długi weekend i zamknięte gabinety wet... Cały czas istnieje zagrożenie zatorem...
Dopiero w przyszłym tygodniu będziemy wiedzieć, czy szpik podjął intensywniejszą pracę...
Dopiero w przyszłym tygodniu będziemy wiedzieć, czy szpik podjął intensywniejszą pracę...
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Bałam się pisać, żeby nie zapeszyć... trzymamy się dzielnie
mimo wszystko z dnia na dzień odrobinę silniej - już czuć pod ręką, że głaszcze się kota, a nie woreczek z kosteczkami... raz, że mamy już 3 kg kotka, dwa - że kotek odpowiada na głaski
także wtedy gdy głaski wędrują nie tam, gdzie by sobie życzył
Niestety doxybactin nie bardzo służy apetytowi i musimy wspomagać się strzykawką. Rudzielec jednak ładnie współpracuje, a po jedzeniu czeka na umycie pysia z ewentualnych resztek
Dziś byliśmy na zmianie wenflonu. Kolejna wizyta kontrolna - w środę.
Niestety doxybactin nie bardzo służy apetytowi i musimy wspomagać się strzykawką. Rudzielec jednak ładnie współpracuje, a po jedzeniu czeka na umycie pysia z ewentualnych resztek
Dziś byliśmy na zmianie wenflonu. Kolejna wizyta kontrolna - w środę.
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Jesteśmy po wizycie 
Pojawiło się światełko w tunelu, bo wydaje się, że szpik ruszył
Parametry czerwonokrwinkowe poprawiły się! Nie jakoś bardzo spektakularnie, ale bez wątpienia.
Niestety na usg okazało się, że w wolnych przestrzeniach w jamie brzusznej i klatce piersiowej ciągle zbiera się nieznaczna ilość płynu (niedobór albumin sprawia, że organizm ma problem z utrzymaniem płynów wewnątrz naczyń krwionośnych). Musimy więc odstawić nawadnianie dożylne na rzecz podskórnego.
Mimo ciągłych problemów z jedzeniem, Rudy zdecydowanie ma ochotę na życie - przy pobieraniu krwi dobitnie wyraził swoje niezadowolenie gryząc mnie w rękę
Ale już schowany do transportera, zaczął myć brzusio!
Wieczorem bawił się sznureczkiem jak mały kociak
Kolejna kontrola krwi w poniedziałek. Wtedy zrobimy też biochemię. Wczoraj pobrano mocz na pełne badanie. Trzymajcie kciuki!

Pojawiło się światełko w tunelu, bo wydaje się, że szpik ruszył
Niestety na usg okazało się, że w wolnych przestrzeniach w jamie brzusznej i klatce piersiowej ciągle zbiera się nieznaczna ilość płynu (niedobór albumin sprawia, że organizm ma problem z utrzymaniem płynów wewnątrz naczyń krwionośnych). Musimy więc odstawić nawadnianie dożylne na rzecz podskórnego.
Mimo ciągłych problemów z jedzeniem, Rudy zdecydowanie ma ochotę na życie - przy pobieraniu krwi dobitnie wyraził swoje niezadowolenie gryząc mnie w rękę
Wieczorem bawił się sznureczkiem jak mały kociak
Kolejna kontrola krwi w poniedziałek. Wtedy zrobimy też biochemię. Wczoraj pobrano mocz na pełne badanie. Trzymajcie kciuki!
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Mamy wyniki badania moczu. Białkomocz wyższy nawet niż za poprzednim razem, choć już wtedy był rekordowy... Wet uspokaja jednak, że leki mogły jeszcze nie zacząć działać. Dostaliśmy też zalecenie zwiększenia podawanej Semintry do półtorej dawki. Oby to pomogło... Generalnie to trochę błędne koło - nerki przepuszczają białka, które z kolei są we krwi potrzebne do transportu substancji zawartych w lekach
Wczoraj Rudy czuł się nieco gorzej, dziś też nie ma rewelacji. Ale przyczyna wydaje się dość prozaiczna - brak kupy = ból brzucha. Wdrożyliśmy Lactulosę.
Problem goni problem - cały metabolizm jest rozregulowany
Wczoraj Rudy czuł się nieco gorzej, dziś też nie ma rewelacji. Ale przyczyna wydaje się dość prozaiczna - brak kupy = ból brzucha. Wdrożyliśmy Lactulosę.
Problem goni problem - cały metabolizm jest rozregulowany
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
W poniedziałek byliśmy na pobraniu krwi na panel nerkowy i morfologię. Dziś już z wynikami zaliczyliśmy kontrolę z usg.
Morfologia troszkę gorsza niż poprzednio, ale i tak jedna z najlepszych - będziemy się ratować kolejną dawką Aranespu.
Niestety w biochemii pogorszenie parametrów nerkowych. Krea w okolicach 5.3, mocznik prawie 300 :/ Fosfor i potas wywalone poza skalę :/
Ale! Albuminy dużo lepsze! Białko w normie - co prawda w dolnych widełkach, ale - wreszcie - w normie
Na usg w dalszym ciągu widać wolny płyn w jamach ciała, ale nie go więcej niż ostatnio - czekamy z nadzieją, ze się wchłonie.
Od kilku dni do diety wpletliśmy łatwo przyswajalną odżywkę białkową, by wspomóc odbudowę albumin - trop był dobry, choć wiadomo - nadmiar białka na nerki nie pomoże. Rudy jest silniejszy - widać ścisły związek z posiłkami. Głodny - słania się na nogach, najedzony - ma siłę nawet na to, by się trochę umyć
Zmierzyliśmy też ciśnienie - mimo chwilowego odstawienia Amodipu - okazało się w normie! Średni pomiar: 145. Odstawiamy więc lek na nadciśnienie, pozostawiając oczywiście cały czas Semintrę.
Walczymy dalej!
Rudy bardzo nam zaufał - wpatruje się w nas jak w obrazek. Choć u weta potrafi stanowczo protestować, nam pozwala na wszystko...

Morfologia troszkę gorsza niż poprzednio, ale i tak jedna z najlepszych - będziemy się ratować kolejną dawką Aranespu.
Niestety w biochemii pogorszenie parametrów nerkowych. Krea w okolicach 5.3, mocznik prawie 300 :/ Fosfor i potas wywalone poza skalę :/
Ale! Albuminy dużo lepsze! Białko w normie - co prawda w dolnych widełkach, ale - wreszcie - w normie
Na usg w dalszym ciągu widać wolny płyn w jamach ciała, ale nie go więcej niż ostatnio - czekamy z nadzieją, ze się wchłonie.
Od kilku dni do diety wpletliśmy łatwo przyswajalną odżywkę białkową, by wspomóc odbudowę albumin - trop był dobry, choć wiadomo - nadmiar białka na nerki nie pomoże. Rudy jest silniejszy - widać ścisły związek z posiłkami. Głodny - słania się na nogach, najedzony - ma siłę nawet na to, by się trochę umyć
Zmierzyliśmy też ciśnienie - mimo chwilowego odstawienia Amodipu - okazało się w normie! Średni pomiar: 145. Odstawiamy więc lek na nadciśnienie, pozostawiając oczywiście cały czas Semintrę.
Walczymy dalej!
Rudy bardzo nam zaufał - wpatruje się w nas jak w obrazek. Choć u weta potrafi stanowczo protestować, nam pozwala na wszystko...
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Mamy potencjał na naprawdę pięknego kota...
Nie dajcie się jednak zwieść pozorom - poza potencjałem nadal mamy obraz nędzy i rozpaczy... Po odstawieniu nawadniania dożylnego waga zeszła do 2,8 kg i na razie stoi
Nie dajcie się jednak zwieść pozorom - poza potencjałem nadal mamy obraz nędzy i rozpaczy... Po odstawieniu nawadniania dożylnego waga zeszła do 2,8 kg i na razie stoi
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Popołudniu Rudy stał się jakiś słabszy. Zmierzyłam mu temperaturę - 37 stopni. Miewał już tyle, zwłaszcza, gdy nie mógł zrobić kupy. Faktycznie, w jelitach z pewnością była. Włożyłam mu więc termofor, szczelnie opatuliłam kocykiem. Potem wzięłam go do pokoju, by cały czas mieć go na oku. Był zrelaksowany i widać było, że jest mu dobrze w tym polarowym kokonie.
To stało się, gdy jedliśmy obiad.
Rudy jęknął i wyglądało jakby chciało mu się wymiotować, ale nie miał siły wstać. Postawiłam go więc na nogi. A raczej miałam taki zamiar - bo zamiast postawić, właściwie go położyłam. Nie oddychał. Serce nie biło. Zsiusiał się. Zaczęliśmy robić mu masaż serca i sztuczne oddychanie. Po 15 minutach nadal żadnej reakcji, oka można było dotknąć palcem. Kompletny brak życia. Rozsypaliśmy się
Rudzielec był z nami zaledwie trzy tygodnie. Od pierwszego kontaktu jednak wbił się pazurami w nasze serca tak mocno, że czujemy się teraz jak po stracie przyjaciela. Tak wiele rozumiał, gdy się do niego mówiło, miał takie mądre oczy... Współpracował, choć wiemy, że mógł ugryźć i był taki wdzięczny za wszystko! Naprawdę uwierzyliśmy, że będzie dobrze, że najgorsze już za nami.... Kilka dni temu przestaliśmy się bać, że umrze... Myśleliśmy, że kryzys już minął. Śmierć spadła jak grom z jasnego nieba i zabrała go nam w ciągu sekundy...
Pocieszamy się, że jeśli to się miało tak skończyć, to dobrze, że tak nagle, szybko, w jednej chwili. Że wcześniej zdążyliśmy go wytulić, że miał okazję poczuć, że jest naprawdę kochany, zaopiekowany i z całych sił przyciśnięty do serca
Ale boli mimo to 
To stało się, gdy jedliśmy obiad.
Rudy jęknął i wyglądało jakby chciało mu się wymiotować, ale nie miał siły wstać. Postawiłam go więc na nogi. A raczej miałam taki zamiar - bo zamiast postawić, właściwie go położyłam. Nie oddychał. Serce nie biło. Zsiusiał się. Zaczęliśmy robić mu masaż serca i sztuczne oddychanie. Po 15 minutach nadal żadnej reakcji, oka można było dotknąć palcem. Kompletny brak życia. Rozsypaliśmy się
Rudzielec był z nami zaledwie trzy tygodnie. Od pierwszego kontaktu jednak wbił się pazurami w nasze serca tak mocno, że czujemy się teraz jak po stracie przyjaciela. Tak wiele rozumiał, gdy się do niego mówiło, miał takie mądre oczy... Współpracował, choć wiemy, że mógł ugryźć i był taki wdzięczny za wszystko! Naprawdę uwierzyliśmy, że będzie dobrze, że najgorsze już za nami.... Kilka dni temu przestaliśmy się bać, że umrze... Myśleliśmy, że kryzys już minął. Śmierć spadła jak grom z jasnego nieba i zabrała go nam w ciągu sekundy...
Pocieszamy się, że jeśli to się miało tak skończyć, to dobrze, że tak nagle, szybko, w jednej chwili. Że wcześniej zdążyliśmy go wytulić, że miał okazję poczuć, że jest naprawdę kochany, zaopiekowany i z całych sił przyciśnięty do serca
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."