
Z kuwety korzysta wzorowo, choć zaliczyliśmy jedną wpadkę, ale najpewniej związaną jedynie ze stresem, bo nigdy więcej się nie powtórzyła.
Mokrą karmę je ze smakiem trzy razy dziennie i dobrze wie kiedy w kuchni szykujemy dla niego porcję. Wołać go dwa razy nie trzeba

Nadal bywają momenty, że chowa się w swojej kryjówce, ale daje się w niej głaskać i rozochocony dotykiem wychodzi niemal od razu po więcej. Czas spędzony z nami w pozostałych pokojach zdecydowanie przeważa nad chowaniem się.
Każdy gwałtowny ruch wciąż Leopolda płoszy. Nie da się też do niego po prostu podejść - zawsze ucieknie. Trzeba przykucnąć/usiąść i poczekać aż Leopold przyjdzie sam. Czasami, gdy wstajemy z łóżka, na którym leży, przestaje reagować ucieczką i leży dalej, ale bacznie nas obserwuje.
Nocami, wnioskując po śladach sierści na kafelkach, lubi leżeć w kuchni na płycie kuchenki. Do drapania upatrzył sobie wystawiony dla niego domek z kartonu - codziennie w środku nocy ma minutowy szał drapania

Jesteśmy dobrej myśli, bo nastawialiśmy się na miesięczne ukrywanie się w bezpiecznym miejscu, tymczasem już czwartego dnia wszystko zaczęło się pomyślnie rozwijać. Trzymamy kciuki za dalszą adaptację Leosia w naszym domu
