Dziś mijają dokładnie 2 lata od dnia kiedy Farinelli pojawił się w fundacji. Trudno chyba o lepszy moment na zrobienie podsumowania. A podsumować jest co! Jak zawsze są rzeczy, z których jesteśmy bardzo dumni oraz takie, nad którymi musimy wciąż pracować. Przede wszystkim Farin przeszedł niesamowitą metamorfozę. Czy pamiętacie, że na przyjęciu ważył zaledwie 3,3kg, a jego futerko było porudziałe i pełne wszy i wszołów! Ble! Na szczęście po tym chuderlak u nie ma już śladu. Kolejnym elementem tej przemiany jest jego stosunek do ludzi. Znam się z nim już półtora roku. W moich oczach zawsze był beztroski, ciekawski oraz skory do wygłupów praktycznie w każdym momencie. Zresztą każdy kto miał okazję poznać go w szpitaliku pamięta jak zaczepiał wolontariuszy wystawiając łapki, aby się z nim pobawili. Jednak zabawa to jedno, a uczucia drugie. Niemniej ostatnie kilka miesięcy to dosłownie eksplozja miłości do człowieka. Totalnie przepadł jeśli chodzi o mizianki i przytulaski

a trzymanie na rękach - niegdyś tolerowane zaledwie przez moment - to podstawa naszej codziennej rutyny. Dodatkowo obowiązkowo pocieranie bródką o bródkę, najlepiej z posiadaczem zarostu
Niestety jak sami wiecie jest też łyżka dziegciu w tej historii, a chodzi oczywiście o jego zdrowie. Dwoimy się i troimy w walce o jego swobodny oddech, ale wstrętny gronkowiec wciąż spędza nam sen z powiek. Nie ma kotów gorszych i lepszych bo każdy zasługuje na zdrowie i kochający dom, ale jeśli są tak żywiołowe i oddane opiekunowi jak on, to takie przeciwności losu szczególnie rozdzierają serce.
Wiele razy kręciliśmy się z tym tematem w kółko. Przełomem wydawała się być autoszczepionka przygotowana na bazie pobranych wcześniej w wymazie bakterii. Jej efekty utrzymały się przez kilka miesięcy; niestety wraz z końcem zimy objawy powróciły. Codziennie lub co drugi dzień spływająca z zatok (?) wydzielina zatyka Farinkowi nos, co po prostu słuchać bo zaczyna charczeć i wyraźnie trudniej mu się oddycha. Problem ma szczególnie w nocy i czasem trzeba wstawać, żeby pomóc mu się wysmarkać. Metodą prób i błędów doszliśmy do tego, że najlepiej pogilgać go kawałkiem chusteczki w środku nosa i od razu zbiera mu się na kichanie. Niestety czasem trzeba wielu takich prób aby czop smarków wyszedł i odblokował możliwość swobodnego oddychania. A te gluty potrafią być na prawdę dużych rozmiarów i często zastanawiam się gdzie to się tam w ogóle mieściło. Farinelli, choć przynosi mu to nieopisaną ulgę, też na już dość tych zabiegów i ucieka na sam widok papierowego ręcznika. Trudną sytuację dodatkowo podkręca fakt, że nasz podopieczny jest FIV+, a więc zmaga się z kocią odmianą wirusa nabytego niedoboru odporności. Chwilami bardzo nas ta niemoc przygnębia, ale przecież nie możemy się podać
2020:
2022:
