Nie macie pojęcia, jak się cieszę, że Lisek znów prowadzi normalne życie, a nie cały czas bunkruje się na szafie

Można mu przynajmniej strzelić jakieś fotki, które pozwalają docenić jego piękno
Cały czas myślę, jak tu się do niego zbliżyć

Czekanie na ruch z jego strony nie ma już chyba sensu. Będziemy czekać latami. Musimy wyjść z inicjatywą sami. Zadanie jest trudne, bo Lisek przyparty do muru (gdy trzeba przyciąć pazurki lub pojechać do weta) wpada w taką panikę, że aż dyszy z wywieszonym językiem....

W rezultacie te nieliczne przypadki, gdy mam go na rękach, kojarzą mu się wyłącznie z nieprzyjemnościami i nie ma szans na zbudowanie pozytywnej relacji

Tymczasem nie ma co liczyć na to, że ktoś go pokocha dlatego że jest piękny i sam zechce z nim popracować...
