Trochę nas nie było, ale dla Miny czas ten był bardzo owocny

Po pierwsze- wyprowadziła się Zorro, która wprowadzała mały zamęt w głowie Miny - nie wiedzieć czemu, kocia koleżanka nie wzbudzała wielkiej sympatii - Mina przyglądała jej się jak przybyszowi z innej planety. W wielkim skrócie mówiło się, że ją "przegania", ale by oddać Minie sprawiedliwość, trzeba przyznać, że była to relacja bardziej złożona. Mina była zaintrygowana, zaciekawiona i zadziwiona zarazem - wpatrywała się więc w Zorro, co ta postrzegała jako zagrożenie. Każdy ruch Miny w stronę Zorro owocował ucieczką tej drugiej. Cóż kiedy Mina nie mogła się powstrzymać od wpatrywania się w Zorro...
Ten temat jednak przestał ją zaprzątać - od 2 tygodni Zorro cieszy się już własnym domem

Mina zaś poczyniła ogromne postępy w relacji ze mną

Miziankom nie ma końca! Skończyło się też podgryzanie palców

Co ciekawe Mina zaufała mi już na tyle, że mogę do niej podejść i podać do pysia Gastro-Maślan nie ryzykując, że się obrazi. Sprecyfik potrzebny - bo kupsztale ciągle budzą wątpliwości.
Jak na złość od kilku dni łapię Minę na kaszlu. Jutro jedziemy więc do weta, bo coś ewidentnie jest na rzeczy. Mam nadzięję, że nie spowoduje to ponownego regresu w naszych relacjach. Będzie też okazja, by spojrzeć na stan jelit na USG. Trzymajcie kciuki, by Mina zniosła to dobrze!
Jak sobie pomyślę, że może znów będzie trzeba ją kłuć w tyłek, chce mi się płakać

Ten kot nie może nam na 100% zaufać - notorycznie ją zdradzamy
