To zdjęcia Gosi.
Krótko po tym, jak ją znalazłam i już po sterylce oraz leczeniu ( pół roku później ).
Zaznaczam, że znalazłam ją jako dorosłą kotkę
Edytuję.
Kitka po sterylce ma się świetnie.
Je za pięć kotów.
Wczoraj została powtórnie zaszczepiona.
Natomiast Gosia, Czarek i Czesio zostali odrobaczeni.
Jest tylko jeden kłopot. Kitka całkiem się oswoiła i najchętniej siedziałaby cały czas na parapecie nad kaloryferem w garażu.
Po ogrodzie chodzi za mną jak piesek.
jak ja tu lubię zaglądać, zwłaszcza jak widzę takie piękne zdjęcia moich cudownych byłych podopiecznych w ulubionym ubarwieniu śmiesznie było mieć przez czas jakiś 5 podobnych kotów
Malwinka pisze:A my tzn. Czesio i Czarek chcemy się poskarżyć.
Pani zaczęła nas odchudzać. Daje nam połowę porcji, którą kiedyś dostawaliśmy.
A może trzeba zorganizować jakowąś akcję ratunkową???? NIe można koteczków głodzić!!!!!!
Oj. Trzeba. Trzeba.
Z głodu niedługo będzie nam się kręciło w głowach.
Trzy razy dziennie dają nam trochę suchego do miseczek.
To przecież porcja głodowa.
Zjadamy i ... nikt nie dosypuje więcej.
Skandal !
Na szczęście, Czesiek czasem coś zorganizuje. Tak jęczy, że nasza pańcia od czasu do czasu da nam kilka dodatkowych chrupek. Bo Czesio to dobry organizator jest.
O wszystko potrafi "poprosić"
No. Dobra.
Przyznam się. Tak całkiem niezadowolony to nie jestem
Przychodzę do Pańci na kolanka albo siadam przy komputerze i strzelam jej baranki w twarz, ocieram się i mruczę.
A Czesio to już całkiem zgłupiał, bo lepi się do Pańci w każdej sytuacji.
Ona mówi do nas " moje kochane chłopcyki ". Czasem mówi, że jesteśmy samoprzylepni
Katarzyna pisze:
A jak u Was z głodem, "bidne chłopcyki"? Dajecie radę?????
Jeszcze żyjemy, choć nie wiem jak długo, bo Pani odmierza nam suchą karmę dokładnie według dawki na opakowaniu.
Nie wiem, czy mówiłem, że my najbardziej suchą karmę lubimy.
Pani dawała nam :
- wołowinkę przemrożoną i następnie sparzoną ( skubnęliśmy, ale tylko odrobinę ; baby zjadły wszystko z ochotą )
- pierś z kurczaka przyrządzoną podobnie ( trochę zjedliśmy, ale bez apetytu; baby jadły aż im się uszy trzęsły - widzieliśmy, choć miski mają w innym pomieszczeniu )
- rybkę gotowaną ( świeżo złowioną przez dziadka też skubnęliśmy, ale bez entuzjazmu )
- serca drobiowe ( bo Pani naiwna wyczytała, że koty to lubią - nawet nie ruszyliśmy , baby zjadły )
- specjalne klopsiki zrobione przez Młodego - według przepisu z książki o kotach ( Młody sam je jadł i nie bardzo mu smakowały, bo bez soli były )
Uwielbiamy za to nasze suche RC. Kocie mleczko też lubimy.
Lubimy też oliwki, ale ich nie dostajemy, bo są słone.
Malwinka pisze:
- specjalne klopsiki zrobione przez Młodego - według przepisu z książki o kotach ( Młody sam je jadł i nie bardzo mu smakowały, bo bez soli były )
Co obchodzi cię jak korzystam z szaleństwa – bez czy w pasach bezpieczeństwa...