Tadzio to taki nieśmiałek... Caramcia go leje, a on stoi i się na nią patrzy zdziwionymi ślipkami Łasik go potraktował jak malucha i ustąpił mu miejsca w łóżku (tylko małe kociaki mają takie prawa, starsi dostają lanie i mają znikać - Caramcia jest traktowana jak dorosła). Próbowałam go namówić do wspólnej zabawy, to leżał na łóżku i patrzył. Dopiero jak mu machałam zabawką tuż przed nosem, to ruszył łapkami.
Jest tylko jeden moment, kiedy przestaje być takim małym, bezbronnym typem "przepraszamżeżyję" - jak chce jeść Wtedy gada ze mną głośno i zamyka paszczękę dopiero przy pomocy zawartości miski.
Tadzio się rozbrykał. Już nawet zaczepia inne koty. Dołączył też do szpaleru powitalno-pożegnalnego pod drzwiami. Jak wchodzicie do mieszkania nie zadeptując kotów i jednocześnie nie pozwalając im zwiać? Zaczynam mieć poważny problem
Ja wybierając mieszkanie zwracałam uwagę, czy są tzw. podwójne drzwi - najpierw otwierasz jedne i jest kawałek wspólnej z sąsiadami klatki schodowej, a potem dopiero drzwi do mieszkania dało mi to niesamowity komfort psychiczny a wcześniej - wchodziłam prawie po czworakach i najpierw torba, potem ja
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
marinella pisze:u mnie mogą być dzrwi szeroko i co najwyżej zaglądają z daleko co tam jest, wiec nie pomoge
_________________
Też tak mam. Komitet powitalny przy drzwiach i tyle. Pełna kultura!
Czasem Vespik wychodzi ciekawski za drzwi, ale pozostała trójka grzecznie czeka na powitalne pieszczochy!
Sara to taki straszy portek czeka pod drzwiami i wyciąga szyje patrząc co tam jest ale wystarczy że w drzwiach nie będę sam to kota już nie ma chowa się i basta trzeba tłumaczyć że to kotka i woli być niewidoczna. Problem drzwi w zasadzie nie istnieje
Szczytem szczęścia dla kota jest uwaga, rozmowa, pieszczoty i miłość ze strony człowieka; a dla ludzi nic nie może być pochlebniejszego niż przywiązanie istoty tak dalece niezależnej.
zasada wchodzenia u nas jest prosta - otwierasz drzwi na tyle żeby jedna noga weszła. Następnie machasz nią w powietrzu aż koty się wycofają (Puchata nigdy nie wpada na to żeby się odwrócić i odejść tylko powolutku cofa), i wtedy wchodzi reszta człowieka.
"Pies: karmią mnie, kochają, troszczą się o mnie - są bogami!
Kot: karmią mnie, kochają, troszczą się o mnie - jestem bogiem!"
Właśnie domowy wampir chciał zjeść cążki przy obcinaniu pazurów. O ręce, która je trzymała nie wspomnę. Wampira swędzą zęby, bo rosną... Dzisiaj mamy 7 kłów, wczoraj wieczorem było 8.
Gdyby tak szpaler tylko witał... ale szpaler tylko czeka, jak tu zwiać
Drzwi na dole są zamknięte do momentu wejścia lub wyjścia kolejnej osoby. Nie mam pewności, że zdążę zejść po kota zanim ktoś nie otworzy drzwi. A wyłapanie kilku kotów to już większy problem.
Ostatnio zmieniony 28 sty 2015, 14:14 przez filo, łącznie zmieniany 1 raz.
Filo, tu na nowym mieszkaniu, koty są mniej zainteresowane zwiedzaniem. Były, owszem, głównie moje własne. Do czasu. Wzięłam Sarę na ręce i pokazałam jej co tam jest. Jakiś hałas z głębi bloku sprawił, ze teraz juz grzecznie czeka przy drzwiach zawsze można się z kimś umówić, żeby hałas zrobił
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
Morri, to nie działa. Łasik zwiedził już kilka mieszkań na mojej klatce schodowej, bo akurat ktoś otworzył drzwi, jak mi zwiał. Bardzo mu się to podoba. Potrafi siedzieć na poręczy i wydawać z siebie głośne okrzyki zachwytu I niestety dzieciaki uczą się od niego.