Przeprowadzka była, ale się skończyła... Kanso pojechał do nowego domu w piątek wieczorem i wczoraj również wieczorem przywieźliśmy go z powrotem

Przez cały pobyt w naprawdę uroczym, bardzo prokocim domu, Kanso nie tknął jedzenia, bardzo niewiele pił - siurki były absolutnie minimalne... Nie pomagało nic. Pojechaliśmy wczoraj nakarmić go, ale okazało się, że dla nowych opiekunów widok tak zestresowanego kota jest ponad siły

I tak Kanso zmarnował swą szansę na naprawdę fajny domek. Wygląda na to, że będzie się musiał użerać z nami
Po powrocie wyszedł z transporterka z podniesioną kitą i od razu rozmruczał się do Sary i Luny, potem obszedł wszystkie kąty, trochę przekąsił, podrapał trochę dywan, wyciągnął się na szafie i patrzył na mnie wzrokiem, który dziwnie kojarzył mi się z satysfakcją. Teraz kiedy siada w mojej obecności, to tyłem do mnie
