No to tak: przedwczoraj Filip po raz pierwszy władował się na kanapę! To zanczy wcześniej zdarzyło mu się na nią przy nas nieśmiało zaglądać albo przejść po niej (jak myślał, że nie patrzymy), ale tym razem przyszedł, wskoczył, zrobił "łups" i się przytulił. Po tym jak raz się tak odważył, przez te trzy dni zrobił to przynajmniej kilka razy (a dowody poniżej)

W kontakcie z rezydentkami są postępy (głównie ze strony rezydentek, bo Filip to anioł, nie kot

). Postępy zaowocowały niestety również tym, że Filip próbuje wyjadać swoim tymczasowym siostrzyczkom z misek. Psotka nie da sobie w kaszę dmuchać i potrafi warknąć, syknąć albo pogonić mu kota. Za to Nitka pozwala na wspólne jedzenie albo po prostu gościnnie ustępuje, więc muszę trochę pilnować, żeby jedzenie z trzech miseczek nie szło do jednego brzucha

Za to co trzeba przyznać Filipowi, to to, że nie jest wybredny i wcina wszystkie smaki, jakie podstawi mu się pod pyszczek <3
Budka w drapaku to absolutnie naj najukochańsze miejsce panicza Leszczyńskiego - chyba nie skłamię, jeśli powiem, że spędza w niej pół dnia. Co ciekawe, drugim w kolejności jest legowisko na parapecie (i ogólnie parapety) - ciekawe, bo patrząc na to, jaki jest płochliwy, trochę mnie zdziwiło, że żadnego wrażenia nie robią na nim przejeżdżające co chwila pod oknami tramwaje, samochody i ogólny ruch przy Placu Wielkopolskim.
Jak już jesteśmy przy ulubionych miejscówkach, to wczoraj Filip pierwszy raz odważył się wskoczyć na łóżko... i chyba mu się spodobało

Tak jak wspominałam, przespał też całą noc w legowisku tuż obok (do tej pory, mimo otwartych drzwi, sypiał raczej poza sypialnią).
Na koniec jeszcze dwa zdjęcia z łazienki, która od początku wypuszczenia na mieszkanie stanowiła bezpieczną bazę wypadową, ale zauważyliśmy, że straciła już ten status

Teraz Filip nawet, kiedy się spłoszy, odbiega raczej kilka kroków (lub truchta do drugiego pokoju), a nie leci na łeb na szyję w kąt łazienki albo pod łóżko. Spodziewaliśmy się, że pierwszy miesiąc może spędzić pod meblami, także wszystko, co robi, jest dużo powyżej oczekiwań i cieszymy się, że taki odważny kocur nam się trafił
