Dopiero po świętach ale już już piszę, co tam u Babcyjki
Przed samymi świętami spakowałam ją i przywiozłam do domu rodzinnego i będzie tutaj do 6 stycznia.
Podróż jak najbardziej jej się nie spodobała, całą drogę płakała i wyzywała mnie, ale dała radę

Zdecydowanie nie jest to kotka, która cicho znosi podróże. Lamentuje niemiłosiernie!
Natomiast bardzo szybko się zaadaptowała na nowej przestrzeni i poczuła się jak u siebie, a nawet mam wrażenie, że jej się bardziej podoba. Więcej przestrzeni, czyściej i ciszej ;D Nawet się tak bardzo nie chowa za łóżko, z reguły odpoczywa na zewnątrz i tylko wodzi wzrokiem, gdy się obok niej przechodzi.
Trudniej ją natomiast złapać i w ogóle tego nie robię. Poczułam niedawno mały pęcherz na jej skórze, stwierdziłam jednak, że nie będę częściej dawać leku (teraz dostaje co 3 dni), bo może nie zjada go całego z karmą, więc dawałam bezpośrednio do pyszczka regularnie. W domu rodzinnym jednak złapanie jej graniczy z cudem. Bardzo zaczęła drapać i histeryzować, gdy się próbuje wziąć ją na ręce. Miewa humorki
Na odwrót jednak tak jak wspomniałam nie ucieka aż tak i można się bardziej zbliżyć. Super pozowała mi do zdjęć ostatnio, prostowała się jak dama
