No to teraz garść nowości. Przyjeżdżam Ci ja wczoraj z pracy i słyszę hasło: Kota nie ma. Jak to nie ma? No nikt nie może go namierzyć. No to padam na kolana, schylam się pod łóżko...nie ma. Za pianinko....nie ma. W kuchni wszystkie szafki oblukane - nie ma. No to czas na szafy i pozostałe, nawet najdrobniejsze, szpary - nie ma. Nikt drzwi na taras nie otwierał? Nie. No to jak to jest że B jest a T nie ma? No nikt nie wie. Ok. Przebierzemy się i do poszukiwań. Wędruję Ci ja do sypialni, jeszcze raz pod łóżko - niestety, stan bez zmian. Ale...ale dziwne wybrzuszenie na łóżku pod kołdrą. Na mojej części łóżka. Leciutko dotykam - wybrzuszenie się rusza! Norek w norce. Sam wlazł do łóżka, na moją część się wtarabanił i usadowił. I widać było mu dobrze. Ok. No to skoro tam jest to mu nie będę przeszkadzać. Za jakiś czas Kota już nie było "w" lecz był "pod" łóżkiem. Ale znowu zmiana - już nie syczy jak się do niego wyciąga rękę. Przynajmniej nie syczy na mnie (ale on moje ręce baaardzo dobrze poznał) wczoraj i dziś.
Gdy wróciłem z pracy zastałem go pod łóżkiem - standardowa sytuacja, ale po zasięgnięciu języka okazało się, że znowu buszował w mojej pościeli. Ba! wczoraj nawet wyszedł spod łózka w mojej obecności. Nie chcę zapeszać, ale najwyraźniej coś się dzieje. Ku lepszemu idzie - mam nadzieję. I czekam momentu w którym sam wyjdzie spod łóżka i z pokoju. I nie będzie się nerwowo rozglądać co się wokół dzieje. Z Brzydkiem nawet się dogaduje - tzn, Brzydek zagląda do niego pod łóżko a Norek nie syczy na niego. Ale żeby były to serdeczne kontakty to raczej nie. To jeszcze nie ten etap znajomości.
Ha! Zauważyliśmy że oba Koty korzystają z tej samej kuwety. Ale jedzą z osobnych misek - dlatego że jedzą zupełnie inne karmy. Każdy swoją. Wspólna jest tylko miska z wodą. I jakoś wszystko dbywa się bez awantur.
Ludzie, trzymajcie kciuki za Norka bo to naprawdę jakiś szczególny przypadek. Taki a-ludzki jakiś.