kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15140 Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 07 Wrz, 2017 13:49 Javier
Historia Javiera
Zgłoszenie na maila fundacyjnego. Na Smochowicach na działkach jest stado kilkunastu niewysterylizowanych kotów. Tzn. codziennie na karmienie przychodzi 5 kotów, 2 przychodzą bardzo często, a pozostałe kilka od czasu do czasu.
Ponieważ osoby, które zgłosiły koty, są niezmotoryzowane, ale chętne do współpracy przy sterylizacjach, tzn. chcą się zaopiekować kotami po zabiegach, więc dopychając kolanem swoje obowiązki, postanowiłam pomóc z tymi łapankami i zawiezieniem kotów do weta.
W środę 30.08 udało się złapać wszystkie pięć kotów - te, które są codziennie na działce.
Trzy kotki i dwa kocurki. Wszystkie koteczku już we wczesnych ciążach...
Wśród złapanych kotów był łagodny kocurek, bardzo wychudzony. Karmiciele poprosili, żeby Go odrobaczyć od razu, ale nie robimy tego przy kastracji, bo może być niebezpieczne dla kotów. Ale faktycznie wyglądał bardzo chudo, bok do boku...
Poprosiłam wetkę, żeby zrobiła Mu badania krwi i moczu.
Badania krwi wyszły dobrze, tylko trochę podniesiona glukoza, ale to pewnie ze stresu. Za to z badania moczu wyszedł stan zapalny.
Kocurek dostał antybiotyk na 7 dni z zaleceniem kontroli.
Diagnoza wetki odnośnie chudości - kocurek najprawdopodobniej nie radzi sobie na działkach...
Odwiozłam koty do karmicieli. Ulokowaliśmy je w domku na działce, przekazałam leki dla kocurka. Za tydzień obiecałam zabrać Go na kontrolę. Przykazałam, żeby dobrze karmili i podawali leki zgodnie z zaleceniem.
Wczoraj pojechałam po Niego. Zabrałam Go i pojechaliśmy do wetki. Niestety 200m przed gabinetem niespodziewanie popsuł mi się samochód, ale tak na amen - zgasł na drodze i za nic nie chciał odpalić. Z pomocą kierowcy i Jego pasażerki, którzy zatrzymali się, żeby mi pomóc, zepchnęliśmy auto na pobocze.
Zabrałam transporter z kocurkiem i pobiegłam do gabinetu, żeby jeszcze zdążyć przed zamknięciem. Po wizycie auto niestety też nie chciało odpalić, więc pozostało zamówić lawetę.
Zadzwoniłam do karmicieli, że nie odwiozę Im dzisiaj kocurka, bo nie mam czym. Mogą iść do domu, jutro się jakoś umówimy na przekazanie.
Laweta przyjechała, auto zostało zholowane do domu, po ściągnięciu z lawety oczywiście odpaliło - najprawdopodobniej coś tam się zalało, jak jechałam ze Smochowic w ulewie i przez kałuże... Ale ponieważ było już późno, to kocurek został u mnie.
Niestety nie miałam klatki, trochę się bałam, że jak Go wypuszczę, to może będzie próbował uciekać. Przygotowałam Mu posłanko w szafce, żeby miał taki azyl. Otworzyłam transporter, a On od razu wyszedł i zajął miejsce w tej szafce
Ale nie jakoś gwałtownie. Był bardzo spokojny. Jak zaczęłam Go głaskać, wyszedł i zaczął się ocierać.
O tak:
No to sobie pomyślałam, że jak jest taki oswojony i do tego nie radzi sobie na działkach, to po co ma tam wracać? Porozmawiałam z karmicielami, zgodzili się, żebyśmy Go przejęli.
I tak oto trafił do nas Javier - imię wymyślił mój TŻ, bo akurat oglądał jakiś film z Javierem Barden
Dzisiaj kocurek trafi do naszego szpitalika na kwarantannę i dokończenie leczenia, a później będzie szukał ds, albo przynajmniej dt.
Jakie to szczęście, że wczoraj popsuło mi się auto
Niezbadane są możliwości parakocie. Miluś widać jest ogromny z Niego, jutro będę mieć okazję poznać Go osobiście.
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15140 Skąd: Poznań
Wysłany: Czw 07 Wrz, 2017 20:44
Javier już w szpitaliku. Troszkę był przestraszony, ale na dzień dobry zrobił siku do kuwety, a u mnie dopiero pierwszy raz z kuwety skorzystał dzisiaj rano.
Powinno być dobrze
kat
Dołączyła: 18 Mar 2013 Posty: 15140 Skąd: Poznań
Wysłany: Wto 12 Wrz, 2017 09:12
Do pierwszego postu dodałam zdjęcie Javiera
A poniżej kolejna porcja
Na półce - pokochał to legowisko
Nasłuchuje, bo za drzwiami inne koty
Javier ma czarne pazurki na obu łapkach Tutaj udało mi się uchwycić tylko jedną łapkę, ale są na obu
Hiszpan
Javier to czysty Hiszpan - uroczy hiszpański czarno-biały byczek. W białej koszuli z białą kryzą, czarno-białej kamizelce i białym pasie opinającym tego modnisia. Z naszej nowej piwnicznej czwórki, Javier - jak przystało na Hiszpana - jest najodważniejszy. Przyjechał w sobotę, a już w niedzielę odważnie spacerował po pomieszczeniu. Inna sprawa, że teraz może wreszcie zakosztować nieco wolności. W poprzednim miejscu musiał zadowalać się klatką, a tu ma aż kilkanaście metrów kwadratowych. Co prawda nie tylko dla siebie, bo będzie się musiał nimi dzielić z pozostałymi kociakami, ale hiszpańskiemu kawalerowi nie będzie to przecież przeszkadzało. Szlachectwo w końcu zobowiązuje.
P.S.
Niestety kocurka również dopadł stres, jutro wizyta u weta, mam nadzieję że to tylko niegroźny katarek.
Mów mi Javier – mam ADHD
Gdyby ktoś ogłosił konkurs na najszybciej przełamującego lody kota, Javier z pewnością by go wygrał. Gdy tylko słyszy odgłosy kogoś nadchodzącego, siada koło drzwi. Gdy się do niego wejdzie, podbiega i ociera się o nogi. Przestraszony czymś ucieka na chwilę na posłanie, ale zaraz potem wraca się ocierać. Kręci ósemki, między nogami, robi kółko za plecami i tryka głową kolana. Widząc człowieka przy innym kocie, zaraz też biegnie i stara na siebie zwrócić uwagę: „Mnie głaszcz, mnie dotykaj, mnie…”.
Nie lubi być na kolanach. To znaczy - nie lubi być długo. Wzięty, zaczyna się wyginać, okręcać, kłaść głowę na udach, wić jak piskorz, ale najdalej po minucie zeskakuje i dalej od nowa kręci się naokoło ciebie, ocierając o każdy kawałek twojego ciała będący w jego zasięgu.
No i jedzenie. Jest coś w miseczce ? Muszę to spróbować. O! jest i w drugiej ! Z niej też muszę skubnąć.
A potem jeszcze: Tupito ! I biegnie do niego. Czuczka jest w koszu ? Może się do niej zmieszczę. Głaszczecie Zarę w koszyku ? Pozwólcie ! Może i ja się tam zmieszczę. Pozostałe koty jeszcze są trochę wycofane, jeszcze trochę nieśmiałe, jeszcze niezbyt chcą się bawić, ale Javiera to nie zraża. Raz po raz idzie to do jednego, to do drugiego i nagabuje: „Pobaw się ze mną … proszę”. Na razie bez odzewu, ale co tam. W końcu zaczną się z nim bawić.
No rzeczywiście alpinista z Javiera jak się patrzy, może jak będzie na górze to ktoś Go wcześniej wypatrzy i zakocha się w Nim, koto jest prześliczny, kochany, miód z maliną. Jak byliśmy u pani dr. to wszyscy zachwycali się chłopakiem a On skromny i grzeczny. Głaski dla Javiera i dla Zorro, Ona widać nie lubi wysokości, toś to nakolankowa kotka
_________________ Istnieją dwa sposoby ucieczki od prozy życia: muzyka i koty.
Synuś, Dziczek,Maksima,Gacuś i Kajtuś P w moim sercu i pamięci, na zawsze.
Niech mnie ktoś mnie polubi!
Javier jest bardzo towarzyski, pozytywnie nastawiony, chętny do kontaktów i zabaw. A reszta towarzystwa jakoś niezbyt… Javier przychodzi do klatki z Czuczką. Czuczka wychodzi… Tupito idzie w kąt usiąść, Javier za nim, Tupito wraca… Javier odwiedza Zorro w koszyku, Zorro nie reaguje… Piórko na wędce lata po pomieszczeniu, Javier za piórkiem i… nikt więcej… Halo ! Czy są tu jakieś koty chętne do zabawy ?! Niech mnie ktoś polubi !!!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
"Strona internetowa oraz forum Fundacji dla Zwierząt Koci Pazur" wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z niej wyrażasz zgodę na używanie plików cookies w celach statystycznych. [więcej informacji]