Chłopaki są po kolejnych wizytach u weta. Baru z Audikiem doszli do siebie, Beniu w dalszym ciągu jest w gorszej formie. W tej chwili chłopcy są na tabletkach do środy i w środę jeżeli się żadnemu nie pogorszy to tylko Beniu jedzie na konsultacje w sprawie oka.
Od kilku dni chłopcy zamiast lizyny dostają Flumax, który zakupił dla nas szef z warsztatu w którym urodzili się chłopcy, być może teraz będą miały lepszą odporność.
Za radą
Morri trochę innych faktów o koteckach oprócz problemów zdrowotnych
Audi - złośliwy prowodyr (inaczej go nazwać nie potrafię i tyle o nim bym mogła powiedzieć

). Ma charakter raczej dominujący, rządzi Baru i Beniem i próbuje także mnie poustawiać według własnego uznania. Nie jest kotem grzecznym (nad czym ubolewa całe moje mieszkanie

), potrzebuje towarzystwa z anielską cierpliwością. Lubi atakować znienacka pozostałą dwójkę z racji tego, że oni trzymają się ze sobą. Jest najbardziej niezależny z całej trójki, jak go nawiedzi to potrafi i godzinę spędzić na kolanach, ale najczęściej jest tak, że po kilku chwilach ucieka, żeby zająć się swoimi kocimi sprawami. Uwielbia obgryzać roślinki, bawić się pustą miską po karmie i bawić się przedłużaczami, które nie leżą na swoim miejscu. Jest odważny do czasu - u weta traci tupet. Warto zaznaczyć, że przeraźliwie boi się głośnych hałasów; krzyk dziecka, głośne szczekanie psa, itp.
Bentley - nieśmiały i czasami wręcz wyniosły kotecek. Potrafi spojrzeć tak, jakby chciał powiedzieć "człowiek, spadaj, ja tu rządzę". Wydaje się spokojnym kotem, ale po kryjomu broi... wchodzi na blat gdzie żadnemu nie wolno, jeśli nie zostanie wpuszczony do sypialni na noc to potrafi narobić niezłego bałaganu ze żwirem, najłatwiej go określić tak "cicha woda brzegi rwie...". Jest nieśmiały w kontaktach z człowiekiem, ale jest to kwestia przyzwyczajenia, do mnie jest mocno przywiązany a i tak zdarza mi się go spłoszyć i to praktycznie codziennie. Nie lubi gwałtownych ruchów, bo zaraz ucieka. Jest niesamowicie zżyty z Baru, a może to Baru jest zżyty z nim... w każdym razie śpią razem, myją się wzajemnie, jak jeden drugiego nie widzi to wielka "tragedia". Jest największym miziakiem z całej ekip, najczęściej śpi przytulony do mojego boku otulony ramieniem, wtedy czuje się bezpieczny.
Subaru - podobnie do Benia jest nieśmiały z tą różnicą, że on sam do obcych nie podchodzi, zawsze gdzieś jest w pobliżu, ale sam z siebie nie podejdzie na tyle, że można go wziąć na ręce. Z moich rąk do rąk drugiej osoby da się przenieść, ale mimo wszystko rozgląda się za mną i jest nerwowy dopóki nie zacznę go drapać za uchem, także on będzie potrzebował dużo czasu na aklimatyzację i przede wszystkim cierpliwość. Boi się hałasów, zapewne dlatego, że mało widzi.
Ogólnie cała trójka nie lubi hałasów, uciekają gdzie pieprz rośnie jak sprzątam odkurzaczem, jak sąsiedzi nade mną pozwalają swoim dzieciakom latać jak świry po domu i robią niesamowity raban to wtedy też są spłoszone. Jak odkurzacz jest wyłączony to luz pełen, potrafią i przy nim spać, ale jak biorę rurę do ręki to już zaczynają czmychać a jak tylko włączę to spadają

Łatwo się płoszą niestety...
Audi z obgryzionym przez siebie rogiem ściany
Beniu
Baru
