Melduję posłusznie, że Apsik i Ekler przybyły dziś do mnie. Przybyły i natychmiast zdobyły dostępną przestrzeń i wszystkie cztery kolana.
Nie muszą konkurować z czwórką rodzeństwa o dłonie do głaskania, każde z nich ma teraz do dyspozycji parę rąk i parę kolan, a także zabawek bez liku.
Mimo obfitości różnych piłeczek, myszek i filcowych kulek, odbyła się już mała kłótnia o ulubioną futrzaną mysz. Jak się okazuje oba kociaki upodobały sobie tę samą zabawkę i, choć Apsik pierwsza ją sobie zaanektowała, to Ekler jej ją odebrał i bawił się nią warcząc i sycząc z każdą próbą odebrania zdobyczy. Syczał na Apsik, syczał na mnie, syczał do sufitu i warczał zawzięcie nie przestając przerzucać myszki z łapki do łapki

Wierzcie mi na słowo (a będzie również filmik, więc ma być to wiara tylko chwilowa) wyglądało to bardzo komicznie.
Apsik razem z większym z opiekunów (zdradzimy, że jest to mężczyzna) oglądała pilnie "Jak rozpętałem II Wojnę Światową" i mogłabym przysiąc, że wyciągała z tego oglądania lekcję psocenia, wszak z Franka Dolasa był psotnik pierwszej wody i, tak jak Apsik, "on to wszystko niechcący".
Pierwsze zdjęcia i filmiki już niebawem, a tymczasem zapraszam na Facebooka
klik, gdzie dom tymczasowy Apsik i Eklera ma swoją stronę. Na razie nie zdradzono tam fizjonomii obu kociąt, gdyż najpierw chcę tutaj ukazać znane Wam już lica pod nieznanym jeszcze dachem.
Najświeższe wieści już jutro, nie odchodźcie więc od komputerów dalej niż do ciepłej kołdry i dobrze wytrzepanej poduszki.
