
Dyniek
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Dyniutek, nasz książunio grubiutki
jest już po kolejnej części badań diagnozujących. Przed świętami wykonaliśmy kontrolne badania krwi, testy PCR i wymaz z buzi.
Na wyniki testu PCR jeszcze czekamy, badania krwi wyszły całkiem ok, a wymaz z buzi potwierdził poprzednie przypuszczenia i rzucił nowe światło na to, co się z kocurkiem dzieje oraz jak mamy go dalej leczyć. Dyniutek rozpoczyna więc od dziś terapię antybiotykową (w celu zlikwidowania bakterii mycoplasmy), jednocześnie będziemy podnosić odporność, a najwcześniej za miesiąc (po sukcesie terapii antybiotykiem) zabierzemy się za leczenie kaliciwirozy, która rozpanoszyła się w jego buzi powodując stan zapalny i powracające nadżerki.
A Książunio tymczasem dokazuje, jakby był najzdrowszym kotem pod słońcem
Wczoraj wieczorem np. biegał za piłeczką (i współlokatorkami) bitą godzinę, zanim się zmęczył. Wcześniej natomiast, po moim powrocie z pracy, domagał się teraz, natychmiast (ale oczywiście po jedzonku!) głaskania, drapania i tulenia na rączkach. I tak pół godziny, naczynia do zmycia przecież mogą poczekać 

Na wyniki testu PCR jeszcze czekamy, badania krwi wyszły całkiem ok, a wymaz z buzi potwierdził poprzednie przypuszczenia i rzucił nowe światło na to, co się z kocurkiem dzieje oraz jak mamy go dalej leczyć. Dyniutek rozpoczyna więc od dziś terapię antybiotykową (w celu zlikwidowania bakterii mycoplasmy), jednocześnie będziemy podnosić odporność, a najwcześniej za miesiąc (po sukcesie terapii antybiotykiem) zabierzemy się za leczenie kaliciwirozy, która rozpanoszyła się w jego buzi powodując stan zapalny i powracające nadżerki.
A Książunio tymczasem dokazuje, jakby był najzdrowszym kotem pod słońcem


Dyniutek przechodzi sam siebie w lelochowaniu... niedługo chyba będę go musiała nosić na głowie ciągle, bo tylko tulenie i głaskanie mu w głowie, nawet spanie obok już mu niekoniecznie wystarcza, musi być przytulony i nawet zaczął włazić pod kołdrę! Rozdaje też coraz więcej buziaczków, co mu się wcześniej raczej nie zdarzało, towarzyszy mi nawet w kąpieli i nic się nie zraża, że ręka mokra - ważne, że glaszcze
Z koleżanką od piłki - Korinką :
Grubasek z puchatym brzusiem


Z koleżanką od piłki - Korinką :

Grubasek z puchatym brzusiem




- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
patrzę i nie wierzę własnym oczom... Ten dorodny wyluzowany rudzielec to nie może być to przestraszone chucherko sprzed pół roku - wtedy toto wyglądało, jakby bliżej już Mu było na koniec drogi, a tu - król haremu odbierający należne mu hołdy:) A jeszcze w dodatku taki sympatyczny - no szczęście w czystej postaci:) I jeszcze jaki wolontariusz koci... UWIELBIAM DYŃKA:))))))
kotekmamrotek pisze:patrzę i nie wierzę własnym oczom... Ten dorodny wyluzowany rudzielec to nie może być to przestraszone chucherko sprzed pół roku - wtedy toto wyglądało, jakby bliżej już Mu było na koniec drogi, a tu - król haremu odbierający należne mu hołdy:) A jeszcze w dodatku taki sympatyczny - no szczęście w czystej postaci:) I jeszcze jaki wolontariusz koci... UWIELBIAM DYŃKA:))))))
swoją drogą Dyniutek waży już 4,2kg! Nie wiem ile ważył w siedzibie, ale różnica jest dość znacząca, jak go podnoszę

nie zapomnijmy, że to taki 100% kot z opowieści - i pomarudzić trzeba, powybrzydzać, obrażać się na zabiegi a potem pozaczepiać, ale też ukochać dużo i zawsze być blisko

Dyniutek jest w trakcie trzeciego tygodnia terapii antybiotykowej. Na pewno nie można powiedzieć, że czuje się super, np. widać że szybciej się męczy, ale z drugiej strony - nie jest z nim tak źle jak baliśmy się, że będzie. Królewicz bawi się, zaczepia, gada do mnie dużo. Szczególnie dużo siły ma na protesty i próby ucieczek przed podawaniem tabletki
nie zliczę, ile razy już na mnie syczał i warczał, ale mamy swoje sposoby i wydaje mi się, że Dyniutek się już trochę przyzwyczaja i nie protestuje tak usilnie jak w pierwszym tygodniu. Wtedy właściwie spędzał cały czas w drugim końcu mieszkania niż ja, z czego dużą część pod wanną, bo wie, że to jedyne miejsce z którego choćbym chciała, to go nie wyciągnę. W połowie drugiego tygodnia podawania tabletek stwierdził chyba, że nie mamy nic strasznego na myśli, a przynajmniej kiedy śpimy, bo znów zaczął przychodzić do nas spać (tak, mam na myśli moją głowę), nadal uciekając w ciągu dnia. Aktualnie jesteśmy na etapie, w którym tortury to może być dobra wymówka, żeby pomarudzić o więcej miziania i drapania lub o przytulanie się pyszczkiem do mojej twarzy w nocy - tego robić nie powinien, bo budzę się co chwilę kichając od oddychania sierścią
Królewicz przećwiczył już różne stopnie płaczu i wycia (dosłownie). Piszę "przećwiczył" bo byłam autentycznie przekonana, że coś go boli, z czymś mu źle, no bez powodu tak buzi nie drze. Zbadaliśmy brzuszek, obmacaliśmy całego, obejrzeliśmy skórę i sprawdziliśmy reakcje. Problemów trawiennych niezauważamy (podajemy probiotyk, ale nigdy nie wiadomo), apetyt się zgadza i charakterek też. Doszło więc do tego, że Rudy Królewicz wręcz wymusza miłowanie go - ciekawe czy dziś w nocy będzie piszczał i miaukał, kiedy odsunę go od swojej twarzy, czy wystarczy krótkie "ŁAUU" i zamienne drapanie po brzuszku


Królewicz przećwiczył już różne stopnie płaczu i wycia (dosłownie). Piszę "przećwiczył" bo byłam autentycznie przekonana, że coś go boli, z czymś mu źle, no bez powodu tak buzi nie drze. Zbadaliśmy brzuszek, obmacaliśmy całego, obejrzeliśmy skórę i sprawdziliśmy reakcje. Problemów trawiennych niezauważamy (podajemy probiotyk, ale nigdy nie wiadomo), apetyt się zgadza i charakterek też. Doszło więc do tego, że Rudy Królewicz wręcz wymusza miłowanie go - ciekawe czy dziś w nocy będzie piszczał i miaukał, kiedy odsunę go od swojej twarzy, czy wystarczy krótkie "ŁAUU" i zamienne drapanie po brzuszku

Iii skończyliśmy terapię antybiotykową. I możemy się pochwalić, że z sukcesem
Od razu widać różnicę w zachowaniu kota, który już nie dostaje tabletek codziennie. Co prawda ciągle się mnie trochę boi i ucieka, kiedy idę, ale jest zdecydowanie bardziej wyluzowany, jakoś tak nawet weselej gada i zaczepia współlokatorki, a najlepsze, że mniej marudzi
Prosimy o kciuki, żeby surowica zadziałała na kaliciwirozę. Może się jeszcze okazać, że jak Dyniuk wyzdrowieje ze wszystkich jego przypadłości, to nie będzie marudził wcale
wieczorny full service, zawsze na dwie dłonie:
Przysmaki pozastrzykowe-poweterynaryjne, na osłodzenie życia:
widzę tutaj jakiś nowy etap, w przyjaźni Tosinki i Dyniutka - wcześniej każdy kto się dobierał do jego talerzyka, był przynajmniej ofukany...
"Co sie gapisz?? Z Tobą się nie będę dzielił!"


Od razu widać różnicę w zachowaniu kota, który już nie dostaje tabletek codziennie. Co prawda ciągle się mnie trochę boi i ucieka, kiedy idę, ale jest zdecydowanie bardziej wyluzowany, jakoś tak nawet weselej gada i zaczepia współlokatorki, a najlepsze, że mniej marudzi


wieczorny full service, zawsze na dwie dłonie:


Przysmaki pozastrzykowe-poweterynaryjne, na osłodzenie życia:

widzę tutaj jakiś nowy etap, w przyjaźni Tosinki i Dyniutka - wcześniej każdy kto się dobierał do jego talerzyka, był przynajmniej ofukany...


"Co sie gapisz?? Z Tobą się nie będę dzielił!"

- GatosDePau
- Posty: 414
- Rejestracja: 10 lis 2015, 20:52
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Dyniuk je tylko na najlepszych talerzykach deserowych/herbacianych... Teściowa prawie zawału dostała jak zobaczyła, ale co mam zrobić? Z miseczki mu się bardzo ciężko je, a obiadowe talerze są za duże przecieGatosDePau pisze:Kciuki za dzianie surowicy
Einfach, muszę to napisać - piękną mają porcelanę

- GatosDePau
- Posty: 414
- Rejestracja: 10 lis 2015, 20:52
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Meldujemy, że Dyniutek jest już po 2 dawkach Feliserinu... i widać poprawę! Nadżerka na języku się prawie zagoiła, zaczerwienienie w buzi zmniejszyło, opuchlizna dziąseł zeszła. Koteł też jakiś taki radosny i żywszy, choć ciągle sporo się ślini i klei mu się buzia. Walczymy także z alergią, gdyż królewicz postanowił gardzić karmą z kangurem... za to najchętniej jadłby ciągle mięso z kaczki lub serduszka z indyka 
Trochę pościelówy:

Co ciekawe, Dyniutek zrobił się mniej przytulaśny ostatnimi czasy. Oznacza to tyle, że nadal z wielką chęcią przyjmuje wszystkie głaski i drapanie, ale nie krzyczy już tyle upraszając się; oznacza to też to, że nie muszę go już nosić na rękach i że, uwaga, odzyskałam swoją poduszkę
Z drugiej strony kocurek chętniej zaczepia kocie współlokatorki i bardziej go interesuje dobra zabawa, niż inne rzeczy - robi się z niego taki wesoły kot zamiast marudnego księciunia

Trochę pościelówy:


Co ciekawe, Dyniutek zrobił się mniej przytulaśny ostatnimi czasy. Oznacza to tyle, że nadal z wielką chęcią przyjmuje wszystkie głaski i drapanie, ale nie krzyczy już tyle upraszając się; oznacza to też to, że nie muszę go już nosić na rękach i że, uwaga, odzyskałam swoją poduszkę

Z drugiej strony kocurek chętniej zaczepia kocie współlokatorki i bardziej go interesuje dobra zabawa, niż inne rzeczy - robi się z niego taki wesoły kot zamiast marudnego księciunia
