Pierwsze koty za płoty czyli Koptuś u siebie.
Czyżby okazało się, że Kopeć to matrymonialny oszust? Jak odbierałam go ze szpitalika był wystraszonym, przytulaśnym koteczkiem. Baliśmy się strasznie czy mały będzie gorączkował,czy będzie mu u nas dorze...a tu niespodzianka...
Mały spędził całą sobotę od kocykiem lub za kanapą. Widać, że boi się gwałtownych ruchów. Gdy jesteśmy razem w domu chowa się za kanapą, a jak na chwilkę wychodzimy to kot zwiedza i przywłaszcza sobie dogodne mu miejsce (dzisiaj było to okno).
Niespodzianka... przyszła wczoraj wieczorem. Koptuś wyzwolił w sobie koci instynkt i "przewrócił" mój pokój do góry nogami. Biegał jak oszalały po pokoju polując na wszystko i chyba na samego siebie też. Zatem kiedy noc zapadła i byłam już w delegacji do krainy Morfeusza, kiciuch zaczął bawić się myszką, która świeci oczami i piszczy przy dotknięciu. Jak mu zabrałam myszkę to zaczął przetaczać szeleszczącą piłką po całym pokoju. Gdy i to zostało mu zabrane, znalazł inny sposób, żeby nie pozwolić mi spać. Zeskakiwał z mebli na drapak, chował się w środku tuby i nadgryzał myszkę na sprężynie. Zastanawiałam się czy drapaka też nie wynieść.... Potem była gonitwa za własnym ogonem w kartonie, przekopanie całej kuwety, przesuwanie moich kapci.I gdzie ten nieśmiały, gorączkujący kotek???
Dzisiejszy ranek spędziliśmy na przekonywaniu Kopcia, że są też inne fajne miejsca niż za kanapą.
Przystojniak przekazuje kocie pozdrowienia
