
Pogryź
Moderatorzy: crestwood, Migotka
Chłopak wygąda duzo lepiej!!! 

Hemingway mawiał: „Posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego”, dlatego też z Marianną i Kreską gościliśmy Izaurę i Leonsję, a wcześniej Dramata Niezłomnego oraz Kostka ❤
A mi Pgryź ze spojrzenia i rysów buźki, ułożenia ocząt przypomina Szafranika 

Ostatnio zmieniony 01 sty 1970, 1:00 przez catta, łącznie zmieniany 1 raz.
Oba, kot i pies, są bogate w cnoty i talenty, ale pies ma o jeden talent za dużo: pozwala się tresować. I o jedna cnotę za mało: nie kryje w sobie żadnych tajemnic. [Erich Kastner]
- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
Catta - masz 100-procentową rację - to bury Szafcio...
Na szczęście - dla nas - Pogryzio juz po kastracji... Zniósł ją bardzo dzielnie, następnego dnia umierał z głodu, co bardzo nas cieszy, mimo iż kawaler w ciągu dwóch tygodni znowu przytył 0,7 kg
Ale to i tak mało, jak na dorosłego kocura - teraz mamy 3,7 kg kota
A tak biedaczyna wyglądał jeszcze 3 tygodnie temu - obraz nędzy i rozpaczy, w dodatku śmierdzący, brudny i zapchlony do tego stopnia, że trzeba było Go wykąpać:

A teraz elegancik prezentuje się tak:

Na szczęście - dla nas - Pogryzio juz po kastracji... Zniósł ją bardzo dzielnie, następnego dnia umierał z głodu, co bardzo nas cieszy, mimo iż kawaler w ciągu dwóch tygodni znowu przytył 0,7 kg

Ale to i tak mało, jak na dorosłego kocura - teraz mamy 3,7 kg kota

A tak biedaczyna wyglądał jeszcze 3 tygodnie temu - obraz nędzy i rozpaczy, w dodatku śmierdzący, brudny i zapchlony do tego stopnia, że trzeba było Go wykąpać:
A teraz elegancik prezentuje się tak:
...tak czekam... kradnąc kilka przypadkowych głasków 
https://youtu.be/yVP5oGEuXRs
...lub bez głasków... mając nadzieję, że ktoś usłyszy moje mruczenie...
https://youtu.be/RUv0HAzHoas

https://youtu.be/yVP5oGEuXRs
...lub bez głasków... mając nadzieję, że ktoś usłyszy moje mruczenie...
https://youtu.be/RUv0HAzHoas
"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
zuzk pisze:Pogryziu, mam nadzieję, że wkrótce będziesz mógł się spakować i zamieszkać u mnie, choćby tymczasowo <3

Hemingway mawiał: „Posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego”, dlatego też z Marianną i Kreską gościliśmy Izaurę i Leonsję, a wcześniej Dramata Niezłomnego oraz Kostka ❤
- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
U Pogryzia nie za wesoło:((((
Zaczął nam chłopak łysieć - zaczęło się od ogona:
Teraz łysy jest cały zadek; pojawiła się też zmiana na łopatce...
Czekamy na wyniki badania zeskrobiny; trochę nas martwi bardzo duże pragnienie kocurka - Pogryzia czeka zatem wizyta u lekarza i komplet bardzo szczegółowych badań...
A miało być już tylko szczepienie...
Zaczął nam chłopak łysieć - zaczęło się od ogona:
Teraz łysy jest cały zadek; pojawiła się też zmiana na łopatce...
Czekamy na wyniki badania zeskrobiny; trochę nas martwi bardzo duże pragnienie kocurka - Pogryzia czeka zatem wizyta u lekarza i komplet bardzo szczegółowych badań...
A miało być już tylko szczepienie...
- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
-
- Posty: 4939
- Rejestracja: 17 sie 2014, 11:12
- Lokalizacja: Piątkowo / Poznań
Pierwsza wizyta w szpitaliku. Eva prowadzi mnie na górę. Dostaję parę rękawiczek i pierwsze zadanie dla początkującego - miziać Pogryzia. A ten już czeka usadowiony jak posążek przy drzwiczkach od klatki. Zaczynam nieśmiało od głowy patrzę na biedne łyse boczki, na powstałe ranki i boję się głaskać w innych miejscach, żeby nie urazić i tak już pewnie bolącej skóry. Pogryź nadstawia głowę i delikatnie mruczy.
Eva krząta się przy kolejnych klatkach i opowiada, jak wygląda dyżur - o kartach poszególnych podpopiecznych, o lekach, o zasadach bezpieczeństwa w szpitaliku. a ja słucham i miziam dalej. Pod gołą skórą na łopatce widzę, jak Pogryź drży delikatnie. I żal zaczyna mi ściskać serducho, jak tak patrzę na tego biedaka spragnionego kontaktu i uczucia.
Miziam więc dalej patrząc w te okrągłe oczy, które jakby pytają czy dostaną jeszcze 5 minut uwagi. Zaczyna jeść więc zamykam klatkę i staję się etatowym misiaczem dla Perluni. Dostaję od Evy miski do umycia. Uzupełniamy wodę. Eva pokazuje mi osobny sprzęt do obsługi każdej klatki, podając jednocześnie wprawnie leki kolejnemu kotu. A Pogryź już znowu niczym statuetka przycupnięty przy drzwiczkach od klatki. I przykro mi się robi, że nie umiem się rozdwoić, by jeszcze troszkę z nim pobyć.
Siadam na podłodze przy Calineczce. I choć staram się poświecić jej całą swoją uwagę, to wzrok kieruje mi się ku górze. Do tej kupki prawie łysego nieszczęścia, które dalej trwa w wyczekującej pozie przy drzwiczkach. I żałuję, że nie mam trzeciej ręki, która mogłaby być tylko dla niego.
Dostaję pozwolenie na posprzątanie klatki Blinka. Staram się robić wszystko spokojnie, żeby nie dokładać wrażeń zestresowanemu kotu. Kątem oka widzę Pogryzia, który nie stara się zwrócić na siebie uwagi tak jak Perlunia, ale cała jego postawa wręcz wyczekuje czy uda mu się skraść dla siebie jeszcze parę chwil. I złoszczę się na siebie, że nie umiem się sklonować, żeby móc jednocześnie "przeszkadzać" Evie i tulić do siebie tego biedaka.
Zamiatamy podłogę, myjemy ręce, sprawdzamy czy wszystkie klatki w szpitaliku porządnie zamknięte - czas kończyć dyżur. Pogryź liże się po łapce i wraca do wyczekiwania przy drzwiczkach. I łezka kręci mi się mimowolnie w oku, że już więcej nie mam dzisiaj dla niego czasu.
Wracam do domu. Patrzę na moje dwa lśniące czarne futra, które też przecież swoje w życiu przeszły, a z których jedno miało marne szanse na adopcje i też czekało ponad pół roku na dom. A o którym z mężem do tej pory mówimy, że głupcami byli ci, co go nie chcieli. I znowu wściekła jestem na siebie, że dla Pogryzia na razie nie mogę zrobić nic więcej.
Evie dziękuję również w tym miejscu za poświęcony mi dzisiaj czas i rozpoczęcie wprowadzania w szpitalikowe obowiązki.
Eva krząta się przy kolejnych klatkach i opowiada, jak wygląda dyżur - o kartach poszególnych podpopiecznych, o lekach, o zasadach bezpieczeństwa w szpitaliku. a ja słucham i miziam dalej. Pod gołą skórą na łopatce widzę, jak Pogryź drży delikatnie. I żal zaczyna mi ściskać serducho, jak tak patrzę na tego biedaka spragnionego kontaktu i uczucia.
Miziam więc dalej patrząc w te okrągłe oczy, które jakby pytają czy dostaną jeszcze 5 minut uwagi. Zaczyna jeść więc zamykam klatkę i staję się etatowym misiaczem dla Perluni. Dostaję od Evy miski do umycia. Uzupełniamy wodę. Eva pokazuje mi osobny sprzęt do obsługi każdej klatki, podając jednocześnie wprawnie leki kolejnemu kotu. A Pogryź już znowu niczym statuetka przycupnięty przy drzwiczkach od klatki. I przykro mi się robi, że nie umiem się rozdwoić, by jeszcze troszkę z nim pobyć.
Siadam na podłodze przy Calineczce. I choć staram się poświecić jej całą swoją uwagę, to wzrok kieruje mi się ku górze. Do tej kupki prawie łysego nieszczęścia, które dalej trwa w wyczekującej pozie przy drzwiczkach. I żałuję, że nie mam trzeciej ręki, która mogłaby być tylko dla niego.
Dostaję pozwolenie na posprzątanie klatki Blinka. Staram się robić wszystko spokojnie, żeby nie dokładać wrażeń zestresowanemu kotu. Kątem oka widzę Pogryzia, który nie stara się zwrócić na siebie uwagi tak jak Perlunia, ale cała jego postawa wręcz wyczekuje czy uda mu się skraść dla siebie jeszcze parę chwil. I złoszczę się na siebie, że nie umiem się sklonować, żeby móc jednocześnie "przeszkadzać" Evie i tulić do siebie tego biedaka.
Zamiatamy podłogę, myjemy ręce, sprawdzamy czy wszystkie klatki w szpitaliku porządnie zamknięte - czas kończyć dyżur. Pogryź liże się po łapce i wraca do wyczekiwania przy drzwiczkach. I łezka kręci mi się mimowolnie w oku, że już więcej nie mam dzisiaj dla niego czasu.
Wracam do domu. Patrzę na moje dwa lśniące czarne futra, które też przecież swoje w życiu przeszły, a z których jedno miało marne szanse na adopcje i też czekało ponad pół roku na dom. A o którym z mężem do tej pory mówimy, że głupcami byli ci, co go nie chcieli. I znowu wściekła jestem na siebie, że dla Pogryzia na razie nie mogę zrobić nic więcej.
Evie dziękuję również w tym miejscu za poświęcony mi dzisiaj czas i rozpoczęcie wprowadzania w szpitalikowe obowiązki.
"Ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los."
Oscar Wilde
Oscar Wilde