Przeprowadzka
Dusia, to leciwa emerytka. Z różnych życiowych powodów na jesień życia musiała zmienić miejsce tymczasowego mieszkania. I trafiła do naszej najstarszej emerytowanej wolontariuszki. Któż lepiej zrozumie emeryta niż emeryt?
Droga nie była zbyt pogodna - jazda samochodem choć ze wspaniałym kierowcą Krisem

ale w transporterze, zawsze kojarzy się z wizytą u weterynarza. Na wszelki wypadek więc całą drogę protestowała miauczeniem. Po wypuszczeniu z transportera w nowym domu od razu po zapachach poznała, że to nie lecznica

. Wyszła więc od razu dumna, jak na seniorkę przystało. Obeszła pokój, wskoczyła na stół, zwiedziła łazienkę, otarła o łóżko, stół, krzesło, zostawiając wszędzie swój zapach. Na parapecie czekał już kocyk, z widokiem za okno. Uchylona szafa z przygotowanym miejscem, gdyby chciała chwili samotności. Stół - bo koty tak już mają, że lubią na wyżki wskakiwać. Nić porozumienia została zawiązana już od pierwszych minut. A potem było już tylko lepiej. Dzień został zakończony wspólnym mizianiem w… wstyd powiedzieć… w łóżku. Ale z kotami zawsze to się tak kończy.