Wiecie, nigdy nie pomyślałam o tym (bo też nigdy wcześniej nie byłam w takiej sytuacji), że w momencie oddania kota do adopcji tracimy jeszcze jeden przywilej - pożegnania go, gdy odchodzi... Pocieszam się, że Babcyjka mojej obecności nie potrzebowała. Karcę, że to stricte egoistyczna odczucie. Babs była kochana przez kogoś innego i na podstawie tych wszystkich rozmów na przestrzeni czternastu miesięcy sądzę, że tego kogoś kochała dużo bardziej, niż kiedykolwiek mnie. Myślę o innych moich tymczasach. Przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. I czy będę w stanie sobie z tym poradzić. Póki co czuję, że nie... Jest okropnie.
April is the cruellest month.
Babcyjka
Moderatorzy: crestwood, Migotka
- kotekmamrotek
- Posty: 13578
- Rejestracja: 08 cze 2014, 15:04
- Lokalizacja: Luboń
Jakie to życie przewrotne... Rozmawiałam z p. Bogusławą o Zeldzie, ponieważ także Ją brała pod uwagę przy adopcji; Babcyjka skradła Jej serce od razu, ale argumentem był też stan zdrowia Zeldy - znacznie poważniejszy, związany z bezpośrednim zagrożeniem życia - Babcyjki "tylko" przewlekły. No i co? I znowu chichot losu
Jestem jednak pewna, że to było najlepsze 14 miesięcy Babcyjki... Śpiutkaj spokojnie, koteczko!!!

Jestem jednak pewna, że to było najlepsze 14 miesięcy Babcyjki... Śpiutkaj spokojnie, koteczko!!!
To prawda. Była przeszczęśliwa, że może ją mieć u siebie. Jestem pewna, że Babcyjka miała najpiękniejszy czas w swoim życiu dzięki Pani BogusławieNeda pisze:Babcyjka miała kochającą opiekunkę, kto odbierał adopcyjny, ten wie. Bardzo współczuję Pani Bogusławie.![]()
![]()

"(...)Nie jesteś jednak tak bezwolny, A choćbyś był jak kamień polny, Lawina bieg od tego zmienia, Po jakich toczy się kamieniach."
- KrisButton
- Posty: 3713
- Rejestracja: 18 lis 2014, 14:17
- Lokalizacja: Luboń