Dawno się nie chwaliliśmy, co u nas.
Goluś wiedzie życie radosne i w miarę spokojne. Jedyne zakłócenia w jego beztroskim kocim życiu wprowadza rezydent Majek, który zapędza Golusia w kąt, gdzie ta gapciowata bidula, powyginana jak paragraf syczy i warczy, póki Majek się nie odczepi. Albo póki nie przyjdzie człowiek z odsieczą. Z czasem jednak przekonuję się coraz bardziej, że to raczej bardziej zabawa niż poważna agresja. Tym bardziej, że Golec potrafi sam, bez przyczyny zaczepiać Majka. Może kiedyś to kochane strachajło przestanie uciekać, a zacznie gonić i może będzie z tego jeszcze prawdziwa zabawa dla obu.
A ganiać się potrafi i to o każdej porze doby, zarówno z Golcią (odstawiają wtedy takie piruety w powietrzu, że szczęka mi z wrażenia opada), jak i z Kornelką.
Na nudę generalnie Golec nie narzeka, jeśli całe towarzystwo śpi, a człowiek nie wykazuje chęci do zabawy, Golec świetnie sobie radzi sam na sam z zabawką. Jak już coś pluszowego upoluje po długiej i meczącej walce, zanosi to najczęściej na parapet i tam kończy sprawę z delikwentem.
Mamy też postępy w relacjach kocio-człowieczych. Za nic nie udawało się przekonać śpiącego/ zasypiającego Golca do miziania - takiego relaksacyjnego, delikatnego, bez prężenia, wicia się i przewracania. O położeniu go do spania w łóżku razem z człowiekiem nie było mowy. A teraz... Sam przychodzi się przytulić, kiedy idę spać (częściowo, owszem, z obawy przed Majkiem) i bywa, że zasypia mrucząc od delikatnych głasków.
Cudny, kochany, gapciowaty miziak
No i trochę zaległych zdjęć.
Ostatnio Goluś musiał pozbyć się części uzębienia, a że kreatynina była ciut ponad normę, dzień po zabiegu dostał kroplówkę. Tak bardzo się bał, że nie było mowy o żadnej innej miejscówce, więc około trzy godziny spędziliśmy tak:
Pilnowany przez Majka:
Miłość do Golci:
No i
Niebieska pisze: 
amant taki

