Bożenka i Ignaś tak się cieszą na widok człowieka, że gdyby znalazła się jakaś dziura lub dostatecznie szeroka szczelina, to wyskoczyłyby z klatki bez opamiętania, następnie przeraziły się (i/lub tak podekscytowały) przestrzenią pomieszczenia, że czym prędzej czmychnęłyby do innej dziury lub wpychały się w szczeliny, oczywiście nie swojej klatki

No małe kochane wulkaniki energii, trochę jeszcze nieogarnięte życiowo, ale kto w ich wieku był niby ogarnięty?

Poza tym bardzo trudno socjalizować kociaki, gdy ma się dla nich tak mało czasu i miejsca, jak to bywa zazwyczaj w szpitaliku - nic dziwnego, że choć tak przyjazne, są wciąż w duszy dzikuskami (co prawda przynosi to dużo radochy obserwującym je

). Smutno jednak patrzeć na takie fajne szkraby dojrzewające bez domu, pełnoetatowego ciepła i troski. One tego tak bardzo pragną i potrzebują...
