Sreberko, ahh Sreberko. Niespełna dwa lata z nami, nooo dobra, półtora roku, a przygód było sporo.
Dość długo walczyliśmy o zdrowie kici. Weterynarze ją znali, zapamiętywali. Łapki non stop ogolone przez pobrania krwi, to samo brzuszek przez USG. Naprawę bezradność była ogromna. Miałam wrażenie, że zrobiłam dla niej wszystko co mogłam, a teraz to już nie wiem...
Miłość do kota jednak nie pozwala po prostu od tak się poddać. Już na skraju załamania znalazła się nadzieja dla naszej panny i

doszło do operacji, w kwietniu tego roku. Martwiłam się o nią ogromnie. Usuwane miała ząbki, znieczulenie wziewne.
Kiedy jechaliśmy po nią po zabiegu, aż serce zalała fala ciepła w jak cudownym była stanie - żwawa, jakby zupełnie nic się nie stało. W domu szybko wróciła do siebie. Zaobserwowałam zmiany, sprawia wrażenie szczęśliwszej. Chętniej się bawi, apetyt ma lepszy od braci (a to naprawdę jest już coś), jest bardziej miziasta.
Całe szczęście po tych miesiącach wmuszania w nią leków, kroplówek i ciągłych wizyt u weta, jej zaufanie do nas nie spadło. Prawdę mówiąc, panna coraz bardziej jest do nas przekonana, nawet kiedy myśleliśmy, że jej przekonanie i śmiałość osiągnęły max.
Pojawił się problem w postaci robienia nadal poza kuwetkę mimo operacji, akceptowalnych wyników, dobrego stanu zdrowia. Nie wykluczaliśmy, że być może Srebru się zapomniało. Zmotywowała nas nawet do zrobienia remontu, całkowicie niezasiusiane meble i inna aranżacja mieszkania miały zachęcić dziewczynkę naszą do powrotu do dobrych manier.
Ale prawdę mówiąc, dzięki radom z Fundacji, a dokładnie od przekochanej wolontariuszki do której zostałam przekierowana, nie minął nawet tydzień a Srebro kuwetuje wzorowo. Jestem szczęśliwa, że Sreberko mam z FKP, cały czas mogłam liczyć na pomoc co do jej zdrowia i zachowania, a także spotkałam się z zainteresowaniem. M.in. dlatego tak polecam Fundację, dobrze jest mieć do kogo się kierować kiedy napotkamy problemy.
Sreberko jest cudowna. Jejku, jak my ją kochamy. Potrafię przez nią później wstać, bo stwierdzi, że się rano na mnie położy i czas ją miziać. Przychodzi sama, przymila się, cichutko mruczy, ociera się. Jest naszym kochanym miziaczkiem, uwielbia być noszona na rękach - można to robić w nieskończoność. Ma się naprawdę dobrze, bycie jej kocim rodzicem to naprawdę przywilej i szczęście. Oby jak najdłużej z nami była w zdrowiu
