Jesteśmy po kontroli i drugiej chemii

Chemia działa
Wczoraj spędziliśmy z Docentem w klinice ponad 3 godziny. W pierwszej kolejności wykonano usg, żeby sprawdzić, jak chemia zadziałała na zmianę na nerce. Lekarz oglądał, patrzył z każdej strony - a tu nic! Zmiany nie ma! Nerki wyglądają słabo, jak zawsze - odkąd Docent jest z nami. Wymiary nerki się zmniejszyły, co też jest dobrą wiadomością, bo ostatnio była powiększona. Dla pewności pobrano jeszcze krew, by na miejscu sprawdzić poziom kreatyniny - okazał się taki sam, jak podczas badania 16 marca: 1,8 mg/dl (przy normie 1,0-2,0)

Nerki więc dobrze radzą sobie z podawaną toksyną.
Przed podaniem kolejnej dawki chemii konieczne też było wykonanie morfologii krwi. Chemia hamuje namnażanie komórek szybkodzielących się, a więc nie tylko nowotworowych, ale też komórek krwi. Nic dziwnego, że w morfologii widać więc spadek - mamy lekką anemię. Prowadząca Docenta onkolog była jednak bardzo zadowolona z ogólnego obrazu krwi - neutrofile w normie, a to podobno najważniejsze.
Potem już tylko podłączenie do kroplówki i w asyście miziania Docent przyjął kolejną dawkę chemii.
Był naprawdę przegrzeczny. Zaczął się niecierpliwić dopiero pod koniec. W samochodzie też mocno nas wyzywał. Jak się okazało przyczyną była nadchodząca kupa. Po powrocie do domu czekała wiec nas jeszcze jedna nieprzyjemność: kąpanie łapek i ogona
Potem już tylko odsypianie. Docent zjadł wczoraj niewiele, dziś też ma słaby apetyt, ale ma do tego prawo. Za moment poczuje się lepiej.