Cóż to za cudne dzieci, które nie zamęczyły kota na śmierć??
One nie mają czucia w rękach, czasami zastanawiam się skąd w takich małych potworach tyle siły??
Asia_B pisze:Cóż to za cudne dzieci, które nie zamęczyły kota na śmierć??
One nie mają czucia w rękach, czasami zastanawiam się skąd w takich małych potworach tyle siły??
Dzieci, które wychowywane były z kotami jeszcze zanim się urodziły. Tzn. w domu najpierw były koty, a potem dzieci. I wszyscy zdrowo żyją w zgodzie.
Te pietruszki sadziłam trzy razy. Nadal trzy są wykopywane i się nie zakorzeniły porządnie. Reszta spróbowała rosnąć. To się rudawe coś na nich położyło. Niby to ma być moja zielenina na zimę Jest gdzieś wolna klatka, żebym moje roślinki miały szansę na życie?
filo, to są koty z nimi nie wygrasz
Odpuść sobie roślinki w miarę możliwości lub trzymaj, gdzie koparki-koty nie mają dostępu co i tak raczej wiąże się z ograniczoną ilością światła dla roślinki i kiepskim wzrostem w gorszej syt. śmiercią
U mnie Marina obgryzła kaktusa a ja głupia łudziłam się, że może chociaż jego nie ruszy
Filo, ja zabezpieczam doniczki tekturą. Wycinam koło wielkości wnętrza doniczki, przecinam na pół, "wciskam" w to rozcięcie łodygę kwiata i tyle. Tą "pokrywkę" zostawiam ciut uniesioną, żeby ziemia nie zapleśniała, lekko unoszę przy podlewaniu i moja kochana glebokwiatokoparka Vesper może mi oraz ziemi skoczyć Dosłownie. Z ziołami można też tak zrobić, wyciąć otwór, przez który będą rosły, a ziemia będzie przykryta i nie będzie rycia.
Powodzenia!
Widzisz, jak Carambol przysiadł sobie? Tekturka zmieniłaby kształt po takiej akcji. To nie jest doniczka, tylko dłuższa skrzynka.
Kopacz Tadzik kopie mi tylko świeżą ziemię. Starą już nie. Więc generalnie doniczki są bezpieczne.
Stalowe rusztowanie. Jestem za! To się nazywa klatka. Wiosną miałam roślinki w klatce. Były bezpieczne pod warunkiem, że stały w odległości większej od krat, niż długość kociej łapki.
Carramba dzisiaj w nocy ze mną spała
To znaczy dyskretnie w kąciku koło poduszki, ale udało mi się ją na tym przyłapać. Oczywiście winna jest reszta towarzystwa, która spowodowała, że się obudziłam. Dwa się postarały ściągnąć ze mnie kołdrę, więc mi ramię zmarzło, a trzeci tak mi przycisnął nogi, że aż ścierpły. Koty wpychają się do łóżka, znaczy zima nadeszła
Mam dzisiaj dowód na prawdziwy charakter Caramci. Ona chce mieć swojego prywatnego człowieka, którym nie będzie się musiała dzielić z innymi kotami. Zrobiło się u nas spokojniej, bo czarne wyjechały do domu. I rano Caramcia sama przyszła, żeby ją wygłaskać a przy tym robiła takie ładne mrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrruuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu
Wczoraj kolejny tymczasik z naszego domu pojechał do siebie, więc miała być spokojna noc bez nadmiaru kotów w łóżku. No i była. Noc. Ale już ani spokojna i ani bez nadmiaru kotów w łóżku.
Caramcia wczoraj zrobiła duże ufffffff. Nie ma konkurencji - wszystko moje. Pół nocy mnie zaczepiała, pakowała się do łóżka, kładła na mnie (a to nie kociak o wadze pół kilo) i nadawała nieustannie jakieś mruczanki na poziomie ilości decybeli odkurzacza. Pół nocy było nieustanne: miziaj mnie!!!! A wcześniej nie dawała się dotknąć. Chyba to miało wtedy znaczyć: nie dotykaj mnie tymi brudnymi łapami, którymi dotykałaś inne koty.
W związku z powyższym - wydam Caramcię chętnemu, kto zapewni jej nieustanną uwagę gdy tylko ona tego zapragnie. Dla kogo księżniczka będzie najważniejszym domownikiem. Ogólnie komuś, kto uzna księżniczkę w księżniczce!