Słyszałam kiedyś taka opinie, że koty nie są zbyt towarzyskie... Nie wiem kto to wymyślił, ale gdybym go spotkała mogłabym mu opowiedzieć jak bardzo się myli

Wiadomo, że każdy kot ma jakieś swoje ulubione miejsce, w którym się czasem zaszywa by w spokoju wyspać, ale widocznie kotom w naszym domu wystarcza te 8h samotności, kiedy jesteśmy w pracy, bo po powrocie, nie odstępują nas na krok! Kiedy idę do toalety, małe kocie łapki sięgają do mnie przez dziurki w drzwiach. Kiedy szykuję się do wyjścia, cała kocia obstawa siedzi ze mną w korytarzu. Nad ranem (o 5!) pod drzwiami sypialni rozpoczynają się błagalne miałki z prośbą o wpuszczenie i poranne przytulanki. Jeśli wyjdę z salonu do innego pokoju, nie mija 30 sekund, a okazuje się, że dowodzę kociej pielgrzymce, bo zarówno dzieciaki jak i dorośli rezydenci drepcą za mną krok w krok, a jak im się znudzi chodzenie to rozkładają się na podłodze w miejscu, przez które najczęściej ja przechodzę

Za każdym razem jak wracam skądkolwiek w korytarzu obecny jest koci komitet powitalny. To bardzo ważny moment, bo każdy kot musi zostać wygłaskany by poczuć się docenionym

Nie wspominając już o spaniu na mnie i przytulaniu się kiedy tylko znajdę się na kanapie...

tak... zdecydowanie mało towarzyskie stworzenia...
A tu, kocia blokada w drodze do drzwi
