Troszkę nas nie było - ale jak wiadomo, brak wiadomości to dobra wiadomość

.
I rzeczywiście, wszystko u nas w porządku. Dzieciaki są zdrowe, szczęśliwe, cudowne, Kosma ma duży brzuch, a Lilka, chociaż też bardzo dużo je, raczej już zawsze będzie filigranową koteczką. Chciałabym mieć taką przemianę materii, jak ta mała szylkretka

.
Lilka nie odstępuje mnie na krok, śpi ze mną, albo na mnie, wciąż szuka ręki, która choćby dotknęła jej główki. Lilka bardzo kocha też moją córeczkę. Dziewczyny są prawdziwymi przyjaciółkami.
Kosmaty tymczasem udaje, że jest niezależnym facetem, ale wystarczy przysiąść na fotelu, czy położyć się na kanapie, żeby ten niezależny facet od razu pojawił się znikąd - ze swoim mokrym nosem i natrętnym mruczeniem.
Słoneczne dni - zarówno tymczasiątka jak i koty-wolontariusze

- spędzają na balkonie, a kiedy pada szaleją w mieszkaniu.
Chciałabym, żeby ktoś docenił, jakie mam u siebie wspaniałe koteczki, one już bardzo chciałyby do swojego domu.
I zdjęcia sprzed chwili:
Czego?
Lilu z zapasowymi uszami...
Akuku!
