U nas wielkie zmiany. Ale od początku.
Milagros mieszka z nami od 7 marca, czyli 171 dni. Mieszkanie nie za duże, 38m2. Jeden pokój, sypialenka. W jednym pokoju stoją dwie połączone ze sobą klatki. Za dnia, kiedy jestem w domu, klatka jest otwierana, ale na noc i na czas mojej nieobecności zamykam jej drzwiczki. I za każdym razem myślę: jak Ona się z tym czuje? codziennie, minimum 9 h widzi, jak przed nosem łażą jej inne futra, gonią się, bawią, drapią drapaki i robią co tam jeszcze kotu przyjdzie na myśl.
Kiedy klatkę otwierałam, dawałam jej na krótki czas możliwość robienia wszystkich fajnych kocich rzeczy, a potem przychodził wieczór czy dzień, kiedy trzeba było iść do pracy i znowu musiałam jej to odbierać. Milcia wypuszczana na krótkie chwile próbowała znaleźć sobie miejsce w grupie, czasem nie przebierając w środkach, atakując Perłę. Zeus ma osobowość pacyfisty i nic sobie nie robił z zaczepek, choć kilka razy jemu także się oberwało, Perła natomiast bała się i chowała po kątach.
Widać było wyraźnie, że pogłębia się kocia frustracja. Ponadto, kot pozbawiony ruchu nie trawi prawidłowo, więc borykałyśmy się z zaparciami, a spadek formy psychicznej przyczyniał się do rozwijania się infekcji np. w oskrzelach.
Sytuacja patowa. Tymczasek-fivek i dwoje rezydentów nie-nosicieli, z czego jeden o
trudnym charakterze. Jak realnie ocenić szanse i ryzyka, związane z taką sytuacją?
Szanse:
- na adopcję? Praktyczne żadne. Dotychczas w FKP udało nam się szczęśliwie znaleźć własny dom
jednemu kotu z wynikiem testu fiv dodatnim
- na socjalizację? Po 171 dniach znajomości przez pręty klatki można zakładać, że koty powinny się tolerować, kiedy już pierwsze szlaki do znajomości zostaną przetarte
Zagrożenia
- oczywiście, zarażenie wirusem. Ale czy to w warunkach domowych w grupie znajomych sobie kotów jest w ogóle możliwe?
- pogorszenie stanu zdrowia Milci? – zdecydowanie. Psychosomatyka to połowa kota, jak nie trzy czwarte.
- pogorszenie stanu zdrowia rezydentów? Też tak, posikiwanie odstresowe choćby
Zasięgnęłam języka, jakie opinie, jakie pomysły, co mówią na ten temat źródła polskie i
zachodnie , gdzie temat jest bardziej zgłębiony. Zdecydowałam.
Wczoraj idąc spać nie zamknęłam klatki. Dobrze było do 4 rano, kiedy koty wraz ze wschodem słońca i budzącym się głodem uaktywniają się najbardziej. Jeden bezpazurowy atak, zatem sklatkowałam Milkę, co by dospać do choćby godz. 7 i iść jak człowiek do pracy, ale też po to by, koty się uspokoiły.
Czasem zdarza mi się pracować w domu i zawsze jestem wtedy zaskoczona, że w moim domu w ogóle mieszkają jakieś koty – w dzień każdy chowa się w swojej miejscówce i śpi aż do obiadu.
Idąc tym tropem postanowiłam nie klatkować Milci właśnie w dzień i wyszłam do pracy. Wiedząc jednak, że sytuacja może być trudna dla wszystkich, postanowiłam zaopatrzyć futra w wyciszające obróżki feromonowe. Dostawiłam też kolejną kuwetę w pokoju, ponieważ obecnie kuwety rezydentów stoją w korytarzu, gdzie jest możliwość odcięcia drogi (tak robiła Perła kiedy usiłowała sterroryzować
Veronę)
Po powrocie do domu w korytarzu przywitały mnie dwa futra, prężąc się jak to mają w zwyczaju, kiedy w brzuchach pusto. W końcu korytarza nieśmiało wykukiwał Milciak. Po obiedzie założyłam jej obróżkę, a z odciętego nadmiaru paska zrobiłam małą obróżkę dla Perły. Na obie kotki obróżka zadziałała momentalnie, a na Milciaka to aż za dobrze – po prostu cyk! Kot un-plugged

Popołudniu wychodziłam na spotkanie. Po powrocie znowu: dwa futra łaszące, a trzeci, już mniej nieśmiało, z ogonem podniesionym wysoko do góry

co zdarzyło się po raz pierwszy od 171 dni. Reszta wieczoru minęła spokojnie.
W nocy każdy zajął swoje miejsce do spania. Szczęśliwie mam tak zorganizowaną kocią przestrzeń, że Perła w każdej chwili w obu pomieszczeniach może się skryć wysoko i mieć święty spokój.
Milciak próbowała wejść do sypialni ale została obuczana i ofurczana, więc w końcu zrezygnowała. Ale w nocy przyszła ponownie i wskoczyła do mnie na łóżko

dotychczas podchodziła jedyne w porze karmienia, poza tym przed podchodzącym człowiekiem uciekała.
Jestem strasznie szczęśliwa, choć to dopiero pierwsze godziny nowej sytuacji. Jestem też pełna nadziei, że się uda. Poza obróżkami włączymy do menu kropelki wyciszające i będziemy się pilnie obserwować.
Trzymajcie kciuki, są bardzo potrzebne.
nie mogę, Kot na mnie leży.