Mamy z Czuszką niepisaną umowę, ona jest królową a ja poddaną.
W naszej relacji przez długi czas panowały tylko dwie zasady 1. "do mnie nie podchodź", 2. "jeden fałszywy ruch i mnie nie ma", teraz mamy nową zasadę, to znaczy w ciągu dnia, nadal obowiązują dwie pierwsze, ale wieczorem jest trzecia "miziaj pod bródką".
Stało się to już naszą codziennością, że gdy położę się do łóżka, Czuszka wskakuje, obchodzi mnie najpierw z każdej strony, żeby sprawdzić czy aby nie trzymam w dłoni nożyczek do pazurów lub innych narzędzi tortur i jeśli grunt jest bezpieczny, zaczyna się wieczorny rytuał.
Najpierw gramy "chciałabym lecz boję się", czyli etap wdzięczenia, cichutkie miau, otarcie łepkiem, powoli przechodzimy w fazę "jestem krewetą" by zakończyć na klasyczny ułożeniu przy mojej lewej nodze, oczywiście z odpowiednią dawką pogardy czyli kuprem do mnie

Tak kończymy dzień. Dobranoc